Ibrahimović przychodził do Barcelony z Interu Mediolan jako wielka gwiazda w lecie 2009 roku, mając być odpowiedzią "Dumy Katalonii" na transferowe ruchy największego rywala Realu Madryt. Pierwsze pół roku "Ibry" pod wodzą Guardioli było bardzo dobre. Reprezentant Szwecji strzelił zwycięskiego gola w "Gran Derbi" z Realem na Camp Nou, a w sumie zdobył 21 bramek w La Liga. Pod koniec jednak jego rola została zmarginalizowana, a jego stosunki z trenerem bardzo napięte, czego piłkarz nie mógł znieść, dlatego nie było dziwne, że wrócił do Włoch, najpierw na wypożyczenie, zostając zawodnikiem AC Milan. Od tego czasu Ibrahimović przy wielu okazjach atakował Guardiolę, ale tak naprawdę to przez Messiego zakończyła się jego przygoda z Barceloną. Dlaczego? Pod koniec 2009 roku szkoleniowiec Barcelony otrzymał SMS od Argentyńczyka: "Widzę, że nie jestem dłużej potrzebny zespołowi więc...". Zaniepokojony Guardiola natychmiast spotkał się z Argentyńczykiem, któremu chodziło o to, żeby grać na środku, a nie na skrzydle, i w rezultacie doszło do zmiany, która zaważyła na przyszłości Ibrahimovicia. - To było spełnienie dziecięcych marzeń, czułem się jakbym fruwał w powietrzu - tak Ibrahimović wspomina swój ostatni rok w Barcy. - Rok zaczął się dobrze, ale wtedy do głosu doszedł Messi. Zapragnął grać na środku, a nie na skrzydle, więc system został zmieniony z 4-3-3 na 4-5-1. Zostałem spisany na straty, nie dostawałem już wolności na murawie. Zlatan słyszał różne tłumaczenia Guardioli, ale żadne do niego nie trafiało. Najważniejsze, że nie zepsuły się jego relacje z Messim. Trenerowi wielki Szwed wypalił prosto w oczy: - Nie masz jaj! I to był początek końca kariery "Ibry" w "Dumie Katalonii". Dziś Messi ze Zlatanem spotkają się na murawie. Niedawno "Ibra" wstawił Messiego do swej "jedenastki marzeń".