Nie był to powrót udany. W pierwszym z dwóch spotkań towarzyskich Argentyna przegrała niespodziewanie z Wenezuelą 1-3 na stadionie w Madrycie. Messi, który pojawił się na zgrupowaniu kadry po raz pierwszy od nieudanego mundialu w Rosji, nie grał źle, ale krytyka skupiła się głównie na nim. Bo ogromne są też oczekiwania. W drugim meczu, wygranym z Marokiem 1-0, Messiego już nie było z kolegami. Wrócił wcześniej do Barcelony. - Rzeczywistość jest taka, że przyjechałem na spotkanie reprezentacji po niedawnym urazie pachwiny. Od grudnia nie trenowałem cały czas, nie grałem też w spotkaniach ligowych. Czuję się już lepiej, ale jeszcze nie wszystko jest w porządku - przyznał kapitan argentyńskiej reprezentacji w radiu 94.7 Club Octubre. Messi opowiadał również o presji, której jest cały czas poddawany. - Irytuje mnie, gdy słyszę, że mój ojciec ma wiele do powiedzenia w kadrze. Słyszę, że ma władzę (nieformalną) w federacji. Rodzina, bracia, przyjaciele - wszyscy na tym cierpią. Tymczasem ludzie w to wierzą i myślą, że ja jestem skur... - mówił ostro Messi. Jak przyznał, po nieudanych mistrzostwach świata, chciał się całkowicie odciąć, odpocząć od kadry, zapomnieć. - Ale chcę jeszcze coś wygrać dla tej reprezentacji - zapewnił. - Dlatego będę występował w najważniejszych turniejach, mimo że wiele osób doradzało mi, żebym już dał sobie spokój. Mój syn mnie pytał: "Dlaczego cię tak nie lubią w Argentynie?" - zdradził Messi. RP