"Kiedyś byliśmy spóźnieni, jeśli chodzi o piłkarzy z polskimi korzeniami. A teraz? Kto żyw, tego namawiamy do reprezentowania Polski! Dlaczego? - nasuwa się pytanie. Odpowiedź jest brutalna - bo brakuje nam klasowych piłkarzy". Te słowa napisałem na stronach INTERIA.PL 19 marca, na kanwie dyskusji o grze Maora Meliksona dla Polski, a nie dla Izraela. 21 lutego 2011 roku Maor Melikson zadebiutował w polskiej lidze - w barwach Wisły Kraków przeciwko Arce w Gdyni. 4 marca strzelił swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie - przeciwko Ruchowi Chorzów. Już 15 maja - niespełna trzy miesiące od pierwszego meczu w trykocie "Białej Gwiazdy" - Melikson świętował mistrzostwo Polski. W 27. kolejce Wisła pokonała Cracovię 1-0, a zawodnik z Izraela strzelił bramkę głową. Ostatecznie Melikson w sezonie 2010/11 zdobył 4 gole i zaliczył 6 bezpośrednich asyst. Szybko zachwycił obserwatorów polskiego futbolu. Już 13 marca 2011 roku Mateusz Borek w "Cafe Futbol" w Polsacie Sport domagał się rozważenia Meliksona, jeśli chodzi o reprezentację Polski. I tak się stało. Prezes PZPN, Grzegorz Lato - po wielu miesiącach - posłuchał Borka i ogłosił: "Melikson wyraził zdecydowaną chęć gry dla Polski. Powołanie go do reprezentacji to tylko kwestia czasu". Tyle, że od publicznego postawienia sprawy przez Borka minęło sporo miesięcy. I sporo się w tym czasie zdarzyło. Oj, sporo... Selekcjoner Izraela, Francuz Luis Fernandez powołał pomocnika Wisły na dwa czerwcowe mecze - Melikson pojechał za grupowanie kadry, ale z powodu kontuzji nie mógł wystąpić. W lipcu w Rio de Janeiro odbyło się losowanie eliminacji finałów mundialu 2014 roku. Smuda relacjonował: "Spotkaliśmy się między innymi z prezesem Izraela, który powiedział nam, że nie ma mowy, aby Melikson grał dla nas". Avi Luzon wiedział co mówi. Na pozycji Meliksona gra Yossi Benayoun, który w reprezentacji wystąpił 85 razy, strzelając 24 gole. Jednak nigdy nie wiadomo, jak potoczy się kariera 31-letniego zawodnika, który niedawno został wypożyczony z Chelsea do Arsenalu, a wcześniej grał na Wyspach w Liverpoolu i West Ham United. 10 sierpnia 2011 roku Polska grała z Gruzją, a Izrael z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Polacy wygrali 1-0 po golu Jakuba Błaszczykowskiego. A Izrael przegrał 3-4 w Genewie, ale Melikson strzelił dwie bramki! Nic dziwnego, że na wrześniowe spotkania z Grecją i Chorwacją - w eliminacjach EURO 2012 - też był powołany. Jednak musiał opuścił zgrupowanie kadry Izraela z powodu kontuzji. Izreal przegrał 0-1 i 1-3, praktycznie tracąc szansę na awans do finałów ME. W przeddzień spotkania z Gruzją, Smuda przyznał: "Dzień po meczu z Litexem Łowecz spotkałem się z Meliksonem. Powiedział mi, że nie będzie to łatwa decyzja, ale chce ją podjąć na dniach. Gdy wróci z meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, to ma zadzwonić i zdecydować się". Jednak Melikson tygodniami nie dzwonił. Smuda komentował: "Melikson jest chłopakiem, który przyszedł na świat w Izraelu, grał dla Izraela, nie jest łatwo powiedzieć, że będzie występował dla Polski. Więcej - to praktycznie niemożliwe". Smuda pogodził się, że Melikson będzie grał dla Izraela. Tymczasem menedżer Dudu Dahan najpierw zaczął wydzwaniać do Tomasza Rząsy, który od kilku tygodni jest przy kadrze, a ostatnio Lato zapewnił, że Melikson wystąpi z Białym Orłem na piersi. Kadra, serce, bezsilność... A może siła? Był Nigeryjczyk Emmanuel Olisadebe, czy Brazylijczyk Roger Guerreiro, jest Francuz Ludovic Obraniak, Ślązacy Sebastian Boenisch i Eugen Polanski, kolejny Francuz Damien Perquis, to może być i Izraelczyk Melikson? "Nie wiedziałem, że kadrę dla której się gra z serca, można zmieniać jak klub. Ale jak widać można..." Autor jest komentatorem Polsatu Sport Jeszcze więcej informacji i komentarzy na blogu "a bramki są dwie" Romana Kołtonia