Tożsamość aresztowanego pod koniec ubiegłego roku podwójnego agenta ujawnili dziennikarze "Daily Telegraph". 52-letni Linke cieszył się w Federalnej Służbie Wywiadowczej (BND) dobrą opinią. Zajmował się nadzorowaniem jednostek zajmujących się szpiegowaniem komunikacji zagranicznej i bezpieczeństwa wewnętrznego. Linke był uważany za jednego z najwyższych urzędników BND Jego aresztowanie w związku z podejrzeniem o pracę dla Rosji i przekazywanie ściśle tajnych informacji, w tym powiązanych z wojną na Ukrainie odbiło się szerokim echem. Jak podkreśla dziennik, zanim do tego doszło, Linke był uważany za jednego z najwyższych urzędników BND. Miał obszerną wiedzę o najściślej strzeżonych informacjach. Cała historia miała swój początek w rodzinnej miejscowości Niemca - bawarskim Weilheim, gdzie zorganizował on grilla w siedzibie lokalnego klubu, w którym był również trenerem grup młodzieżowych. To wówczas miał poznać niemieckiego biznesmena urodzonego w Rosji, który zaczął kusić go wizją podwójnej agentury i współpracy z rosyjską agencją wywiadowczą. Krótko potem Linke porzucił pracę w młodzieżowych zespołach, by przenieść się do Berlina, co tłumaczył awansem w związku z wykonywaną przez niego służbą wojskową. Ku zdziwieniu wszystkich w Weilheim, coraz rzadziej zaczął odwiedzać rodzinne strony. "Wypracowana przez niego pozycja była naprawdę interesująca dla Rosjan, którzy dzięki temu mogli wykorzystywać podstawowe informacje, zebrane na temat agentów BND przeciwko nim. Stopień, jaki Linde uzyskał w swoim wieku, oznaczał, że przed przejściem na emeryturę mógł objąć jedno z czterech najważniejszych stanowisk w agencji" - powiedział w rozmowie z dziennikiem Erich Schmidt-Eenboom, ekspert niemieckich służb wywiadowczych. Linke przebywa obecnie w niemieckim więzieniu i grozi mu kara od pięciu lat, aż do dożywotniego pozbawienia wolności.