Po porażce na inaugurację Euro z Chorwacją (1:3) zwycięstwo nad Słowacją miało przedłużyć i tak niezbyt duże szanse, by Polska awansowała do ćwierćfinału. W ostatnim meczu czeka bowiem Rosja, która Rosja potwierdziła, że świetnie czuje się w roli faworyta - łatwo poradziła sobie najpierw w piątek ze Słowakami (7:1), a we wtorek z Chorwacją (4:0). Polska wyżej w rankigu futsalu Podopieczni trenera Błażeja Kroczyńskiego byli faworytami spotkania ze Słowacją, ale nie można napisać, że zdecydowanymi. W rankingu UEFA Polacy są tylko trzy miejsca wyżej od rywali. W ostatnich latach dwa razy w meczach towarzyskich lepsi minimalnie byli Słowacy - w 2019 roku wygrali 2:1, a rok wcześniej 4:2. Bilans meczów z reprezentacją Polski też mają korzystny. Przed rozpoczęciem kwalifikacji do mistrzostw Europy Słowacja była jeszcze wyżej notowana od Polaków. Eliminacje rozpoczęła od drugiego etapu, a Polska od pierwszego. Obie drużyny na Euro awansowały z drugich miejsc w grupie i zdobyły po 11 punktów. Polska po pierwsze zwycięstwo na futsalowym Euro - Musimy grać odważniej i szybciej. To pierwsza rzecz, którą zmieniamy na mecz ze Słowacją - podkreślał trener Korczyński i miał nadzieję, że jego podopieczni w końcu pierwszy raz wygrają w mistrzostwach Europy (w 2001 i 2018 nie odnieśli zwycięstwa). Selekcjoner na początek meczu wystawił zupełnie inną czwórkę niż przeciwko Chorwacji. To jednak nie ma aż tak dużego znaczenia, bo w futsalu zawodnicy zmieniają się co kilka minut, a czasem nawet co kilkadziesiąt sekund. Stały fragment - najsilniejsza broń Polski Pierwsze minuty były nerwowe z obu stron. Porażka eliminowała przecież jedną z drużyn z Euro. Trochę lepiej grali Polacy, ale nie stwarzali dużego zagrożenia. Próbowali mocnym pressingiem odebrać piłkę, kilka razy się udało, tyle że wtedy brakowało precyzji. Za to szczęście się do nich uśmiechnęło po kontrze, gdy Matus Sevcik kopnął obok bramki. Przed Euro Polacy długo ćwiczyli stałe fragmenty - rzuty rożny, wolne i auty. Mieli ja wgrane w tablety, by o każdej porze mogli do nich zajrzeć i sobie przypomnieć. I gola Słowakom strzelili właśnie ze stałego fragmentu. Tyle że nie było w tym żadnego schematu. Michał Kubik podał z autu, a Tomasz Kriezel od razu piekielnie mocno uderzył z około 12 metrów. Zasłonięty bramkarz rywali nie zdążył w porę zareagować, choć piłka przeleciała tuż koło niego. Po chwili powinno być 2:0, gdyby Kriezel podał do Dominika Śmiałkowskiego, który był przed pustą bramką. Słupek ratuje Polaków Słowacy rzucili się do ataku, kilka razy było groźnie, ale bronił Michał Kałuża, a lider rywali Tomas Drahovsky trafił w słupek. - Grajcie inteligentnie i cierpliwie. Nie podwajajcie niepotrzebnie Drahovsky’ego - mówił trener Korczyński podczas przerwy na żądanie. Polacy trochę uspokoili grę, o centymetry pomylił się Tomasz Lutecki, a Kubik przegrał pojedynek z bramkarzem. Jednak i rywale dwa razy mocno zagrozili, ale znów świetnie bronił Kałuża. Słowacja lepsza po przerwie Po zmianie stron Słowacy ostro zaatakowali Polaków, którzy nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce i skonstruować akcję. Biało-czerwoni cofnęli się i zaczęli popełniać błędy w kryciu. Gabriel Rick trzy razy był blisko gola, ale bronił Kałuża lub strzelał niecelnie. Kiedy wydawało się, że Polakom udało się opanować grę, stracili gola. Z autu podał Patrik Zatović, a w polu karnym wślizgiem do siatki wbił Sevcik. Zupełnie zaspała polska obrona. I nagle okazało się, że jak już nie ma czego bronić, to potrafią zaatakować. W końcu częściej byli przy piłce, ale nic z tego nie wynikało, bo strzelali niecelnie. Za to rywale pokazali jak wykorzystywać sytuacje. Drahovsky minął rywala i z dokładnością co do centymetra kopnął w dalszy róg bramki. 1:2. Końcówka dla Polaków Trener Korczyński wpuścił wszystkich zawodników, których miał w kadrze, Polacy coraz częściej trafiali w bramkę, ale gola wciąż nie było. I właśnie rezerwowy Sebastian Wojciechowski zaliczył asystę przy wyrównujący golu - zagrał z pierwszej piłki w pole karne, w którym Patryk Hoły z bliska trafił do siatki. Sześć minut przed końcem Słowacy mieli już na koncie pięć fauli i każdy kolejny oznaczał przedłużony rzut karny dla Polski. Blisko gola był Sebastian Leszczak, ale Marek Karpiak świetnie bronił. Ostatnie 60 sekund Polacy grali z lotnym bramkarzem, ale tego nie wykorzystali. Polska - Słowacja 2-2 (1-0) Gole: Kriezel, Hoły - Sevcik, Drahovsky. Polska: Kałuża - Kubik, Hoły, Solecki, Marek oraz Mądziag, Śmiałkowski, Grubalski, Zastawnik, Lutecki, Leszczak, Kriezel, Wojciechowski. Słowacja: Karpiak - Rick, Kozar, Dosa, Drahovsky oraz Serbin, Sevcik, Smericka, Zdrahal, Brunovsky, Cerovsky, Ostrak.