Matusiak wrócił do Polski, żeby regularnie grać i przypomnieć sobie, jak się strzela gole. Tymczasem 26-letni napastnik rzadko wychodzi w podstawowym składzie "Białej Gwiazdy". "Muszę przyznać, że nie jest ciekawie. Trudno się pokazać, gdy wchodzi się na boisko na kwadrans przed końcem spotkania. Miało być inaczej. Umawialiśmy się, że będziemy grać dwójką napastników, trener miał stawiać na Pawła Brożka i na mnie. W trakcie sezonu taktyka uległa zmianie i zazwyczaj grał jeden napastnik. Trener stawiał na Pawła i trudno mu się dziwić. Jest w takiej formie, że ja też bym na niego stawiał. Boli mnie jednak fakt, że przez te trzy miesiące grałem tak mało. W kadrze jest wielu dobrych napastników, a grał tylko jeden" - stwierdził Matusiak. "Nie mam zamiaru wylewać swoich żali na łamach prasy, bo to nie ma sensu. Wisła to fajny klub, super ludzie, świetna atmosfera. Chciałbym tu zostać na dłużej, ale wygląda na to, że po zakończeniu sezonu wrócę do Holandii. Jak mam siedzieć na ławce w Polsce, to wolę to robić w Holandii czy we Włoszech. W Wiśle chętnie zostanę na dłużej, ale tylko wtedy, gdy krakowianie definitywnie wykupią mnie z Heerenveen. Powstaje tu fajna, młoda i ambitna drużyna. Z tego co wiem, szanse na wykupienie mnie są jednak bardzo niewielkie. Dlatego czekam na szczerą rozmowę z dyrektorem sportowym "Białej Gwiazdy" Jackiem Bednarzem" - podkreślił Matusiak.