Znów gorąco w środowisku polskiej piłki. Znany z emocjonalnych komentarzy podczas meczów piłkarskich Mateusz Borek tym razem uniósł się jednak z innego powodu.Sprawa handlarza dyplomami naukowymi została opisana w tekście Łukasza Cieśli, dziennikarza Onetu. Opisywał on proceder dr. hab. Zbigniewa D., który jest podejrzany o handlowanie dyplomami uczelni wyższych. W tekście ujawniono, że D. miał mieć przygotowane dyplomy dla wielu piłkarzy reprezentacji Polski - w tym Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika, Jacka Góralskiego czy Piotra Świerczewskiego. Mateusz Borek wściekły po publikacji Pod koniec materiału padło też nazwisko Mateusza Borka, który miał w 2016 roku dziękować D. za przesłanie dyplomu. Tymczasem sam dziennikarz miał stwierdzić, że studia na tej uczelni skończył "jakieś 15 lat temu" w tradycyjny, uczciwy sposób. Borek odniósł się do publikacji na Twitterze. Zasugerował, że wmieszanie jego nazwiska w sprawę może mieć związek z lepszymi wynikami oglądalności jego nowego programu. Studio Ekstraklasa na żywo w każdy poniedziałek o 20:00 - Sprawdź! "Dla kumatych odnośnie dzisiejszego dnia. EURO w KS. Moc Dnia 2,1mln wyświetleń. Mecz Dnia 2,4 mln wyświetleń. Misja Euro Onetu przez cały turniej ...86 tysięcy wyświetleń. Arogancja zabiła wielkość korporacji. Pozdrowienia" - napisał [pisownia oryginalna]. Gdy Borek został zapytany, czy wie, że przekazywane przez Onet materiały pochodzą z ustaleń prokuratury, dalej nie odpuszczał."Ale jakie? Że kiedyś skończyło kilku znanych ludzi . Miedzy innymi ja. I o mnie story, w firmie, z która mam kontrakt a jeden facet ma kompleks KS?" - pisał znany komentator."Ja tego nie napisałem. Ale to jest obrzydliwe. Zemsta gościa, któremu się wydaje że zna media. Obrażanie swoich partnerów w trakcie trwania kontraktu to DNO. Ten facet pomylił odwagę z odważnikiem" - oświadczył.