- Ciężko ułożyło się to spotkanie. Pierwsza połowa zdecydowanie na korzyść gości. Cracovia strzeliła szybko bramkę, znowu po naszej wpadce. W przerwie próbowaliśmy rozsądnie podejść do drugiej połowy. Zdawałem sobie sprawę, że jak stracimy drugiego gola, to krakowianie nas pojadą. Bo wtedy drużyna odrabiająca straty nie patrzy na założenia, tylko idzie cały czas do przodu. A najważniejsze dla nas było to, żeby jednak konsekwentnie dalej grać swoje. W pierwszej połowie tylko Cracovia grała, my próbowaliśmy jedynie przeszkadzać. Nie mieliśmy koncepcji na grę - przyznał Motyka. - Po przerwie to się zmieniło. Wreszcie było rozsądne prowadzenie piłki i szukanie oskrzydleń. Szybko wyrównaliśmy, dzięki czemu mieliśmy sporo czasu, żeby powalczyć o coś więcej. Próbowaliśmy, nawet zmiany robiliśmy stricte ofensywne. Już w przerwie wszedł Ernest Konon, który wprowadził sporo ożywienia. Dobrze graliśmy też w defensywie, obrona była wyjątkowo szczelna. Szkoda, że po strzale Jacka Kiełba w końcówce piłka trafiła tylko w słupek. Gdyby padł gol, na pewno mielibyśmy teraz lepsze humory. Ale mówi się trudno, trzeba szanować ten jeden punkt - zakończył trener "złocisto-krwistych".