"Najbardziej zabolały mnie okrzyki "złodzieje, złodzieje". Złodziej to ktoś, kto coś ukradł, a ja niczego takiego nie zrobiłem" - powiedział rozgoryczony Marek Koźmiński w "Sporcie". "Jestem otwarty na krytykę. Wysłucham jej, ale nie zgodzę się, jeżeli ktoś nazywa mnie złodziejem. Pewnie można mi kilka rzeczy zarzucić, ale nie kradzież i brak entuzjazmu w tym co robię" - dodał właściciel Górnika. "Padły okrzyki - Górnik to my, a nie wy. Co to znaczy? Ja nigdy nie powiem, że Górnik to Koźmiński. Górnik to kibice, piłkarze, ludzie działający w klubie, każdy kto chce mu pomóc. A ja pomagam. Na tyle na ile mnie stać. Jeżeli ktoś oczekiwał więcej, to przepraszam - powiedział w "Sporcie" Marek Koźmiński. Zachowanie kibiców Górnika spowodowało, że pod znakiem zapytania stanął pożegnalny mecz Marka Koźmińskiego, który ma odbyć się 12 czerwca. "Tutaj nie chodziło o mnie. Naprawdę chciałem zrobić ludziom fajną imprezę, jakich w Polsce, a szczególnie na Śląsku, brakuje. Tylko nie wiem czy jej chcą" - powiedział "Koza".