Szymon Marciniak jechał na Półwysep Arabski jako jeden z kandydatów do poprowadzenia najważniejszych meczów turnieju. Po tym, jak doskonale poradził sobie w spotkaniu fazy grupowej, w którym Francja mierzyła się z Danią, dostał do posędziowania starcie pucharowe Argentyny z Australią. Tam również zaprezentował się z bardzo dobrej strony i zwiększył swoje szanse na wielki finał. W ćwierćfinałach i półfinałach Polak nie poprowadził ani jednego meczu. To oznaczało dwie możliwości: albo wróci do domu z dwoma spotkaniami w dorobku, albo FIFA szykuje dla niego coś specjalnego. Prawdziwa okazała się hipoteza numer dwa. 18 grudnia 2022 roku Szymon Marcianik, jako pierwszy Polak, poprowadził finał mundialu. Po serii rzutów karnych Argentyna pokonała Francję, a nasz arbiter - wraz ze swoim zespołem - zebrał znakomite recenzje. Szymon Marciniak nagrodzony na gali "Piłki Nożnej" Od tego czasu Marciniak stał się niemalże celebrytą. Rozjemca finału bryluje w mediach, odwiedza także kolejne gale i kolekcjonuje statuetki. - Jest sporo nagród, o których nie mówi się głośno. Najbardziej cieszy mnie jednak, kiedy spotykam ludzi, którzy na co dzień nie interesują się futbolem, a mówią, że oglądali finał mistrzostw świata i byli dumni, że sędziuje go Polak. Dostałem mnóstwo zdjęć od osób, które ubrały na ten mecz garnitur i zasiadły w nim przed telewizorem. Czułem, że jestem przedłużeniem kadry narodowej i to było niezwykle miłe - powiedział Marciniak. Po zakończeniu turnieju Marciniak nie miał zbyt wiele wolnego czasu. W ostatnich tygodniach prowadził mecze w Egipcie, Arabii Saudyjskiej i na Cyprze. Za każdym razem było to miejscowe hity. - Wszędzie sytuacja była podobna. Nie mogliśmy się nigdzie ruszyć, robiliśmy setki zdjęć. Najbardziej niesamowite było jednak zachowanie piłkarzy, którzy wręcz kłaniali nam się jak w Japonii. Prezesi miejscowych federacji nie mogli się nadziwić, że zawodnicy są tak zdyscyplinowani i nie krytykują decyzji sędziowskich - mówił z uśmiechem na ustach najlepszy polski sędzia. 42-latek wytłumaczył, dlaczego zdecydował się na poprowadzenie meczów w różnych zakątkach świata. - Zasuwałem po to, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że podczas finału mistrzostw świata byłem skoncentrowany, a teraz sobie odpuszczam. Wiem, że presja oczekiwań wobec mnie będzie teraz jeszcze większa - ocenił arbiter. Sukces Marciniaka sprawił, że pojawiło się także wielu chętnych do pójścia w jego ślady. -Sędziowanie ma teraz swoje pięć minut, ludzie wręcz pchają się na kursy, co niezwykle mnie cieszy. Mam jednak świadomość, że jeśli podejmę jedną złą decyzję, wszystko może się odwrócić - stwierdził sędzia. Z Hotelu Hilton w Warszawie Jakub Żelepień, Interia