Polscy kibice mogli mieć nadzieję, że nowy nabytek Arsenalu - Jakub Kiwior - zadebiutuje w prestiżowym starciu z Manchesterem City. Mecz toczył się bowiem w ramach rozgrywek FA Cup, a dla nikogo nie jest tajemnicą, że priorytetem "Kanonierów" pozostaje Premier League. W spotkaniach pucharowych trener Mikel Arteta daje więc regularnie szanse dublerom. Po drugie agent polskiego obrońcy sugerował w mediach, że jego podopieczny pokazał się podczas pierwszych treningów z dobrej strony i znacznie przybliżył się do występu. Ostatecznie Kiwior zasiadł jednak tylko na ławce rezerwowych. Arteta zdecydował się co prawda na kilka roszad, ale akurat w środku obrony postawił na ogranych zawodników - Gabriela i Roba Holdinga. Manchester City - Arsenal: Rozczarowujący początek hitu Patrząc na nazwy drużyn i ich obecną formę, można było spodziewać się grzmotów od pierwszych minut widowiska. Początek ostudził jednak rozgrzane głowy kibiców - obie ekipy podeszły do spotkania dość spokojnie. Wyglądało na to, że skupiają się przede wszystkim na zabezpieczaniu tyłów, a nie na stwarzaniu sobie dogodnych okazji. Pierwsza ciekawa akcja po stronie gości z Londynu miała miejsce dopiero w 22. minucie. Leandro Trossard wykonał serię dryblingów, po czym oddał strzał na bramkę. Stefan Ortega odbił jednak piłkę przed siebie. Manchester City starał się odpowiedzieć. Z dystansu strzelali Riyad Mahrez i Kevin De Bruyne, ale obu zabrakło precyzji. Później próbkę swoich możliwości pokazał Erling Haaland. Norweg rozpędził się w swoim stylu, zostawił za sobą obrońcę, a później próbował lobować Matta Turnera. Pomylił się jednak nieznacznie, a piłka poszybowała ponad celem. FA Cup: FA Cup: Manchester City gra dalej Po zmianie stron gospodarze narzucili wyższe tempo. Przejęli inicjatywę i zintensyfikowali swoje ataki. W końcu przyniosło to upragniony efekt - w 64. minucie Nathan Ake otworzył wynik. Holender znakomicie odnalazł się w zamieszaniu w polu karnym i przymierzył precyzyjnie przy samym słupku. Jak się okazało - było to trafienie na wagę awansu. Manchester City - choć nie zachwycił - wywalczył więc promocję do piątej rundy FA Cup. To dobra informacja dla zespołu, który przed dwoma tygodniami dość niespodziewanie odpadł z Pucharu Ligi Angielskiej po porażce 0:2 z Southampton. Piątkowa potyczka to kolejna odsłona rywalizacji Arsenalu z Manchesterem City, która w tym sezonie rozgrzewa kibiców. Jej główna część toczy się w Premier League - tam jednak w wersji korespondencyjnej. Londyńczycy są liderami tabeli i mają pięć punktów przewagi nad drugimi "Obywatelami". Co ważne, rozegrali do tej pory o jeden mecz mniej, co oznacza, że teoretycznie mogą odskoczyć obrońcom tytułu nawet na osiem "oczek". Bezpośrednie starcie ligowe tych ekip jeszcze się jednak nie odbyło. Pierwsze zaplanowano na 15 lutego, a rewanż - końcówkę kwietnia. Kto wie - być może właśnie wtedy rozstrzygnie się kwestia mistrzostwa. Jakub Żelepień, Interia