Spotkanie III rundy eliminacji Ligi Mistrzów Wisła - Litex (3-1) obserwował z loży VIP selekcjoner reprezentacji Polski Franciszek Smuda, ale na Patryku Małeckim nie zrobiło to wielkiego wrażenia. - Wiem, że na meczu był trener Smuda, który stara się oglądać jak najwięcej meczów. Ja się jego obecnością jednak za bardzo nie przejmowałem, tylko chciałem zagrać jak najlepiej i awansować do następnej rundy - powiedział "Mały". Bojowo nastawiony w każdym meczu piłkarz cieszył się z wielu rzeczy, ale głównie z tego, że na boisku zaczyna procentować praca, jaką zespół wykonuje na treningach. - Krótkie podania, gra z pierwszej piłki - tego nas trener uczy na treningu i po takiej akcji padła pierwsza bramka. Cieszę się, że potrafimy te ćwiczenia przełożyć na mecz - tłumaczył "Mały". Na pytanie: "Jak bardzo Wisła zależy od Maora Meliksona" Małecki odpowiedział politycznie, jakby był rzecznikiem prasowym rządu, a nie piłkarzem: - To bardzo ważny zawodnik dla Wisły. Tak jak zresztą każdy. Jest nas 22 i każdy daje z siebie wszystko, tworzymy drużynę i to jest najważniejsze. 5-2 w dwumeczu z Liteksem, to wynik nawet ponad oczekiwania "Małego". - Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, bo Liteks to dobra drużyna. Cieszy mnie konsekwencja, jaką w wykazaliśmy w grze. Oby takich meczów w naszym wykonaniu było jak najwięcej - wskazywał cele sobie i kolegom wiślak. O planowanej batalii w IV rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów Patryk mówi spokojnym tonem, jakby to był dwumecz w 1/32 Pucharu Polski z dajmy na to Termalicą Nieciecza. - Przed nami dwa mecze, musimy zagrać jak równy z równym, dać z siebie wszystko i zrobić co w naszej mocy, by awansować - powiedział "Mały". - Nieważne na kogo trafimy, zrobimy wszystko, by trafić do Ligi Mistrzów. W kalkulacje na kogo warto trafić, a na kogo nie, nie bawiłem się jeszcze. W piątek jest losowanie i będziemy mądrzejsi. Michał Białoński, Kraków