Po pucharowej porażce część fanów "Pasów" zorganizowało akcję przeciw Majewskiemu (machali chusteczkami i krzyczeli: "wyp..."), choć drużyna w tym spotkaniu grała nieźle. - Chcieliśmy wygrać, nie mogę mieć pretensji do zawodników o brak zaangażowania. Mieliśmy dużo sytuacji, ale żadnej z nich nie wykorzystaliśmy - komentował trener Majewski. Nie chciał wyjaśnić, dlaczego w słabszej formie jest Paweł Nowak. - Unikam indywidualnych ocen. Zawiedliśmy jako zespół - podkreślił. Szkoleniowiec Arki Wojciech Stawowy cieszył się z awansu, ale zaznaczył, że dla jego ekipy priorytetem są mecze w drugiej lidze i zbliżające się derby z Lechią. - Ten mecz był ciężki, Cracovia stworzyła więcej sytuacji, ale my okazaliśmy się lepsi o tą jedną, choć przypadkową bramkę - nie krył. - Z gry jestem zadowolony, parę momentów mieliśmy fajnych. W szatni pocieszyliśmy się chwilę, ale myślimy już o derbach Trójmiasta. Chcemy wrócić do ekstraklasy, to cel najważniejszy, ale Pucharu Polski też nie zlekceważymy. Stawowy żałował, że frekwencja na stadionie Cracovii nie jest już tak duża, jak za jego czasów. Dzisiejszy mecz obejrzało około dwóch tysięcy widzów. - Przykre, że kibiców jest niewielu. Pamiętam, jak ten stadion tętnił życiem. Było głośno, kolorowo na długo przed meczem - wspomina. Poprosiliśmy Stefana Majewskiego o podanie przyczyn słabej skuteczności zespołu. Przecież ten element w zeszłym sezonie był atutem "Pasów". - Sytuacja, w jakiej jesteśmy nie jest łatwa i to się przenosi na drużynę. Czasem jak człowiek tak bardzo, bardzo chce, że aż mu nie wychodzi - analizował trener Cracovii. - Presja na drużynie ciąży dosyć mocna i po prostu nie wszyscy ją wytrzymują. Zdajemy sobie sprawę, że presja będzie jeszcze większa, ale to nas nie zdołuje. Gdybyśmy byli zdołowani, to nie zagralibyśmy tak dobrze. Michał Białoński, Kraków