W samej końcówce spotkania intuicyjnie obronił uderzenie Tomasza Kiełbowicza z pola karnego. Majdan, jak sam mówi, bardzo chciał się zrehabilitować za mecz w Płocku, w którym przepuścił cztery bramki. - Analizowałem to spotkanie, jedyne z sześciu, które mi nie wyszło. Popełniłem błąd, wychodząc z bramki przed drugim golem. Obwiniano mnie też za pierwszą bramkę, uważam że bez mojego wyjścia gol też by padł - powiedział Majdan w "Dzienniku Polskim". Wiślaków już w piątek czeka równie ciężki mecz, z Groclinem w Grodzisku Wielkopolskim. Do najważniejszych ogniw tego zespołu Majdan zaliczył Sebastiana Milę, Grzegorza Rasiaka i Tomasza Wieszczyckiego. - Mila jest reżyserem gry i dobrze wykonuje stałe fragmenty. Bardzo groźny jest Rasiak, natomiast Wieszczycki, postać charyzmatyczna, decyduje o tempie gry tego zespołu. Pozostali piłkarze czują się pewniej, gdy on jest na boisku - stwierdził w "DP" bramkarz "Białej Gwiazdy". Majdan pytany o to czy Wisła już zapewniła sobie mistrzostwo Polski powiedział: - Przy systemie trzypunktowym pięć "oczek" to wcale nie jest tak dużo. Przegrasz i znów robi się "styk". Legia ma korzystniejszy od nas układ meczów - na siedem cztery gra u siebie, a my tylko trzy. Nie chcemy jednak dopuścić do sytuacji, w której na ostatni mecz z Lechem pojedziemy do Poznania, mając trzy lub mniej punktów przewagi.