Ostatnie lata przyniosły ogromne zmiany w przepisach futbolu, z wideoweryfikacją na czele. Teraz można odnieść wrażenie, że VAR staje się już standardem, wprowadzany jest w coraz większej liczbie rozgrywek i wszyscy już przyzwyczaili się do niego. Czy to oznacza, że IFAB ma teraz trochę mniej pracy?- Wręcz przeciwnie. Wprowadzenie VAR to długotrwały proces, który jest monitorowany przez nas i przez Międzynarodową Federację Piłki Nożnej (FIFA). Tłumaczymy narodowym związkom czy organizatorom turniejów, np. konfederacjom, na czym te wymagania polegają, i pomagamy im je spełnić. Obecnie współpracujemy już z ponad 50 federacjami; takimi, które już VAR mają, i takimi, które chcą go mieć.Dołączyła do nich niedawno angielska federacja, która wprowadzi wideoweryfikację w Premier League od sezonu 2019/20, a już od lutego 2019 UEFA będzie ją stosować w Lidze Mistrzów.- I właśnie teraz dzielimy się z nimi tym, co obserwowaliśmy przez ostatnich kilka lat, pomagamy w implementacji tej technologii. Dbamy o to, żeby nie były popełniane te same błędy, pomagamy w koordynacji, szkoleniu sędziów, itd. Tym wszystkim zajmuje się już FIFA, ale my mamy w tym wieloletnie doświadczenie i dlatego zbudowaliśmy specjalną grupę "między" FIFA a IFAB i współpracujemy w tym zakresie. W związku z tym pracy jest jeszcze więcej niż zwykle.W czerwcu VAR został po raz pierwszy wykorzystany w mistrzostwach świata. Jakie były opinie i wnioski związane z tą technologią po tak ważnym turnieju?- To może zabrzmieć jak polityczne oświadczenie, ale wyniki i komentarze były naprawdę pozytywne. Duża w tym zasługa FIFA, która spędziła dużo czasu na przygotowaniach, szkoleniu sędziów, współpracy z mediami i poprawie komunikacji z kibicami na stadionach. Kluczowe było to, że wszyscy sędziowie-asystenci, którzy zasiadali w centrum VAR w Moskwie, a wśród nich Polacy Paweł Gil i Szymon Marciniak, mieli już doświadczenie ze swoich krajowych rozgrywek.Mimo pojawiających się niekiedy głosów krytycznych, gdy teraz ogląda się jakiś mecz, w którym nie korzysta się z VAR, to czegoś brakuje...- Zdecydowanie, to widać w niektórych federacjach i pewnych ważnych turniejach. UEFA zdecydowała o wprowadzeniu wideoweryfikacji w Lidze Mistrzów, bo przekonała się, że to był po prostu sukces.W marcu w Aberdeen odbędzie się Walne Zgromadzenie IFAB. Można się spodziewać kolejnych rewolucji w przepisach futbolu?- Teraz na pewno zwolnimy tempo. W latach 2016-18 zrobiliśmy generalny przegląd reguł, uporządkowaliśmy je. W 2017 roku wybraliśmy najważniejsze zagadnienia z tych, które wymagają uwagi, i zajęliśmy się nimi. Chodzi np. o kwestię czerwonych kartek za faul na zawodniku mającym bardzo dobrą okazję na zdobycia bramki i inne wpływające na wizerunek oraz sprawiedliwe sędziowanie w futbolu. Pracę nad szeregiem innych zagadnień musieliśmy odłożyć w czasie.Czyli zmiany będą tylko drobne?- Nie wiem na sto procent, co zostanie przegłosowane, ale są różne propozycje. Takim dużym tematem jest kwestia zagrań ręką. Chcemy "wyprostować" te przepisy, żeby stało się bardziej oczywiste, co kwalifikuje się jako gra ręką, a co nie. To musi być bardziej przejrzyste dla piłkarzy i trenerów, ale też dla kibiców i mediów. Oceny tych sytuacji przez arbitrów muszą być spójne i konsekwentne.Nad czym poza tym pracuje IFAB?- Nad kwestiami dotyczącymi wprowadzenia żółtych i czerwonych kartek dla trenerów i członków sztabu, a także nad przeciwdziałaniem grze na czas. Chodzi np. o to, żeby zawodnik przy zmianie musiał zejść przy najbliższej linii, a nie biegł do strefy środkowej. Dyskutujemy też nad zniesieniem wymogu, że przy rzucie bramkowym obrońca nie może przyjąć podania we własnym polu karnym. Jednak naszym najważniejszym celem na przyszły rok jest poprawa komunikacji z kibicami.Jednym z kroków z tym związanych jest tłumaczenie przepisów na inne języki. Niedawno na stronie internetowej IFAB ukazała się wersja polska w tłumaczeniu PZPN. To znacznie ułatwia dostęp do oficjalnej wykładni...- Tak, ale jednak żeby naprawdę dobrze się w tym orientować, należy nad tym przysiąść, poświęcić temu sporo czasu. Dlatego staramy się to ułatwić kibicom, piłkarzom, sędziom. W przyszłym roku ruszy aplikacja na telefon, która nie tylko pozwoli przeczytać przepisy, ale też pomoże je zrozumieć i się ich nauczyć dzięki quizom. Na stronie internetowej pojawią się też filmiki z przykładowymi scenariuszami. Zwiększenie ogólnej świadomości o przepisach futbolu to nasz główny cel na najbliższe dwa lata. To powinno pomóc pozbyć się "miejskich legend", w które tak wielu fanów futbolu wierzy.Np. tej mówiącej o specjalnym traktowaniu bramkarzy, gdy przebywają we własnym polu bramkowym?- Albo tej, że jeśli zawodnik trafi wślizgiem w piłkę, to automatycznie oznacza to, że zagranie było czyste. Tego w przepisach nigdzie nie ma. Faul mógł zostać popełniony tuż przed albo tuż po. Ale ludzie tak myślą, czasem nawet sami piłkarze pokazują sędziom, że przecież trafili w piłkę, i dziwią się, dlaczego gra jest wstrzymana. Będziemy analizować, ile jest tych "legend", a trzeba zauważyć, że w każdym kraju opowiada się inne. Zależy nam też na tym, żeby kibice potrafili zrozumieć, dlaczego arbitrzy podejmują takie decyzje, a nie inne.