Z powodu pandemii koronawirusa piłkarze klubu, w którym występują Grzegorz Krychowiak i Maciej Rybus trenują indywidualnie. Tak było też w przypadku też w przypadku Samochwałowa, który zmarł niedaleko od domu. Karetkę wezwała jego żona, ale nie udało się go uratować. Portal russian.rt.com podał, że piłkarz zmarł z powodu ostrej niewydolności serca. Według relacji, zawodnik od dawna miał mieć kłopoty zdrowotne i wszyscy w klubie o tym wiedzieli. Były trener Samochwałowa Denis Bojarincew stwierdził, że obrońca od dłuższego czasu zmagał się z problemami, ale na co dzień nie utrudniało mu to życia. - Bardzo ułożony chłopak. Dzisiaj rzadko zdarzają się tacy młodzi ludzie. Miał bardzo dobre wyniki fizyczne. Potrafił grać zarówno na boku, jak i na środku obrony - przyznał w rozmowie z telewizją "RBK" Inny rosyjski szkoleniowiec Andrei Talalajew stwierdził, że piłkarz miał duży talent, ale z powodu swoich kłopotów nie rozwinął się tak, jak zakładano. - Był utalentowany i być może te problemy z sercem uniemożliwiły mu osiągnięcie wysokiego poziomu. Jeśli lekarze zgodzili się, żeby trenował, to musiał mieć jakieś ograniczenia. Słyszałem, że podpisał nawet dokumenty, że kontynuuje karierę na własne ryzyko. Jednak to nie tylko jego wina. Winni są również jego agenci i lekarze - powiedział w rozmowie z Match TV. MP