Szkoleniowiec w poniedziałek zaprzeczył doniesieniom, jakoby otrzymał ofertę pracy w Podbeskidziu Bielsko-Biała. "Przykro mi, że w kontekście mojego nazwiska pojawia się Podbeskidzie, chociaż ja z nikim nie rozmawiałem. To pokazuje, jak w łódzkim środowisku potrafią ludzie działać. Jest grupa osób, która wsadza nam przysłowiową szpilkę tylko po to, by klub zginął. ŁKS jednak nie zginie, bo to nie jest jakiś klub osiedlowy tylko Łódzki Klub Sportowy z ponad stuletnia tradycją" - powiedział Wesołowski. Trener i zawodnicy ŁKS od kilku miesięcy czekają na ustabilizowanie sytuacji finansowo-organizacyjnej w klubie. Mimo dużych zaległości finansowych zespół po dziewiętnastu kolejkach 1. ligi jest na trzecim miejscu i ma realną szansę na powrót do ekstraklasy, z której został wyrzucony ze względu na brak licencji. Na rozgrzewkę przed jednym z jesiennych spotkań ligowych piłkarze ŁKS wyszli w koszulkach z napisem "OSTATNI MECZ?". W ten sposób chcieli zwrócić uwagę właścicieli klubu na fatalną sytuację zespołu i zmusić ich do podjęcia działań zmierzających do naprawy sytuacji. Póki co w klubie nic się nie zmieniło, lecz zawodnicy wierzą, że powodzeniem zakończą się działania władz miasta, które obiecały znaleźć nowego inwestora dla ŁKS. "Z tego co wiemy, w tym tygodniu mają się odbyć konkretne rozmowy dotyczące naszej przyszłości. Jesteśmy pełni nadziei i wierzymy w to, że do klubu wejdzie inwestor i wszystko się poukłada. ŁKS nie zniknie z piłkarskiej mapy Polski" - powiedział kapitan ŁKS Marcin Adamski. Dodał, że pojawiające się w mediach informacje o tym, że przedłużył kontrakt z ŁKS są nieprawdziwe. "Nie musiałem niczego przedłużać, gdyż od dawna mam ważny kontrakt, który obowiązuje jeszcze przez dwa i pół roku". Piłkarze ŁKS do środy będą trenowali na własnych obiektach. W czwartek rozpoczną urlopy. Trener Wesołowski wierzy, że po ich zakończeniu zespół w komplecie zamelduje się na pierwszych zajęciach w nowym roku.