Tylko zwycięstwo Czechów komplikuje naszą sytuację, ale każdy inny wynik sprawia, że jedziemy na finały do Niemiec. Co wówczas? - Jako jedyny prezes PZPN w historii dwa razy i to z rzędu wprowadzę Polskę do finałów mistrzostw świata. To wielki sukces, który na pewno zamknie usta moim krytykom - powiedział Listkiewicz w rozmowie z "Życiem Warszawy". Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej będzie więc trzymał kciuki w Pradze za Holendrów. - Nie tylko za nich, także za Szwedów, aby pokonali Chorwację oraz Austriaków, by zremisowali z Anglią - wyjaśnił Listkiewicz. - Mam nadzieję, że co najmniej jeden z tych meczów zakończy się wynikiem dobrym dla nas. Mam nawet zapewnienie szefa UEFA Szweda Lennarta Johanssona, że jego rodacy na pewno zagrają dla nas. Bo sami potrzebują zwycięstwa nad Chorwacją. Najbardziej jednak liczę na Finów. Oni grają z Czechami w środę, a zawsze walczą fair. Nie kalkulują. W przypadku awansu, naszych kadrowiczów czeka nagroda - premia w wysokości 1,5 mln dolarów. - Z przyjemnością uszczuplę kasę związku. Wypłacę piłkarzom kadry premię z radością - stwierdził prezes. Zdaniem INTERIA.PL: Nie ma co ukrywać, Michał Listkiewicz nie ma dobrej prasy i trudno się temu dziwić. Afery w polskiej ligowej piłce wpłynęły bardzo negatywnie na postrzeganie związku i jego władz. W pewnym sensie włodarze PZPN sami są sobie winni, bo oddając już wcześniej rozgrywki ligowe we władanie klubów oszczędziliby sobie kłopotów... Na całym świecie prezesów związku rozlicza się jednak głównie z wyników reprezentacji i tu Listkiewicz ma się czym pochwalić - czy to się komuś podoba, czy też nie.