W swoim wpisie na portalu The Players Tribune Brazylijczyk publikuje wspomnienia związane z 13. triumfem Realu Madryt w Champions League. Ostatnią przeszkodą "Królewskich" na drodze do rekordowego osiągnięcia był zespół "The Reds", prowadzony przez Juergena Kloppa. - Nie mogłem oddychać. Próbowałem nie panikować. Działo się to w szatni, przed finałem Ligi Mistrzów w 2018 roku. Czułem, jakby coś utknęło w mojej klatce piersiowej. Ogromna presja. Znasz to uczucie? Nie mówię o nerwowości - ona jest codziennością w futbolu. To było coś innego - pisze Marcelo. 31-latek był już wtedy doświadczonym i ogranym w finałach zawodnikiem - triumfował w dwóch poprzednich edycjach Ligi Mistrzów, podobnie z resztą w sezonie 2013/14, kiedy finałowy występ okrasił nawet bramką. Mimo to odczuwał ogromny stres, który długo nie pozwalał mu zasnąć w nocy przed spotkaniem. - Myślałem tylko o meczu. To właściwie zabawne, bo moja żona Clarice bardzo się denerwuje, gdy obgryzam paznokcie i ostatecznie kilka lat temu oduczyła mnie tego. Gdy się jednak obudziłem, wszystkie moje paznokcie były uszkodzone - zdradza Brazylijczyk. Przesłanie płynące z tekstu lewego defensora jest dość proste: piłkarze to też ludzie, którzy żyją i stresują się ja wszyscy inni. Marcelo przytacza nawet pewną anegdotę, opisującą przedmeczowy posiłek. - Nikt nic nie mówił. Wszyscy siedzieli i patrzyli się w swoje talerze. Można było usłyszeć śmieszne odgłosy wydawane przez żołądek. W powietrzu panowała nerwowa atmosfera. "Pytanie, chłopcy" - powiedział w końcu Cristiano. "Czy tylko ja czuję wewnątrz tę presję?" - spytał. Każdy odpowiedział: "Ja też, ja też!". To rozładowało napięcie. Skoro ten facet, prawdziwa maszyna, czuł się zdenerwowany, to znaczy że z nami jest wszystko w porządku - stwierdza 31-latek. Marcelo nadmienia, że jeszcze wchodząc na murawę czuł się, jakby miał zaraz umrzeć. Potem jednak zdołał skupić się wyłącznie na piłce. - Kiedy ustawiliśmy się do meczu w świetle jupiterów i zobaczyłem futbolówkę na środku boiska, wszystko się zmieniło. Ujrzałem świętą piłkę, ujrzałem księżycową skałę - sili się na poetyckie opisy obrońca. Wychowanek Fluminense przyznaje także, że niewiele pamięta z samego meczu, ale gdy Real prowadził już 3-1 i był niemal pewny zwycięstwa, po raz pierwszy w życiu zaczął szlochać jeszcze przed zakończeniem decydującego starcia. - Jako sportowcy jesteśmy zobligowani do stanowienia wzorów do naśladowania. Nie jesteśmy jednak superbohaterami. Właśnie dlatego opowiadam wam to, co mnie spotkało. To prawdziwe życie, jesteśmy tylko istotami ludzkimi. Krwawimy i martwimy się jak wszyscy inni. Widzisz nas z trofeami i uśmiechami na ustach, ale nie dostrzegasz wszystkiego, co kryje się za tą historią - podsumowuje swoje wspomnienia Marcelo. TBPrimera Division - wyniki, terminarz, tabela