Do tego, że łodzianie są zdecydowanym faworytem, chyba nikogo przekonywać nie trzeba. Podopieczni Andrzeja Pyrdoła są ostatnio w wyśmienitej formie, wygrali dziewięć spotkań z rzędu i pewnie zmierzają do Ekstraklasy. Dziś chcą pokonać KSZO, aby godnie pożegnać się z kibicami na własnym stadionie i zostać mistrzem jesieni. - Zamierzamy już od pierwszej minuty zdominować wydarzenia na boisku i pokazać, że to my jesteśmy silniejsi - mówi nam trener, który nie ma większych problemów z zestawieniem składu. Cały czas pauzują kontuzjowani Marcin Adamski i Adrian Woźniczka, ale linia obrony spisuje się ostatnio bez zarzutów. Za kartki natomiast pauzuje Bartosz Romańczuk. - Do mojej dyspozycji jest za to Marcin Smoliński. Czy wróci do pierwszego składu? Na to wygląda - zdradza Pyrdoł. Łodzianie przystąpią więc do tego spotkania niemalże w najsilniejszym zestawieniu. I naprawdę trudno przewidzieć jakikolwiek inny wynik, niż zwycięstwo gospodarzy. Zwłaszcza, że KSZO zamyka tabelę 1. ligi, a na wyjazdach punktuje bardzo słabo - w siedmiu meczach dwa punkty. Gdyby tego było mało, to atmosfera wokół zespołu nie jest najlepsza. Ostatnio do dyspozycji zarządu oddał się Czesław Jakołcewicz, ale stwierdzono, że zmiana trenera na dwie kolejki przed końcem rundy nie ma sensu. - Mimo problemów KSZO, nie zlekceważymy rywala - zapewnia Pyrdoł. Słusznie, bo walczący o życie goście przyjadą do Łodzi podwójnie zmobilizowani. Smaczku dodaje fakt, że w Ostrowcu gra kilku eksełkaesiaków - Janusz Wolański, Jakub Cieciura i Damian Nawrocki. Najgroźniejszy jest ten ostatni. Mecz ŁKS-KSZO w sobotę o godz. 17.