- Całe to zamieszanie jest poza mną. Liczy się tylko deklaracja właściciela, a ten powiedział, że w tej chwili nic się nie zmienia. Mam zorganizować wszystkie obozy i tak przygotować zespół, by walczył o mistrzostwo Polski - dodał Czech. Liczka chce, żeby do zespołu "Białej Gwiazdy" trafiło trzech piłkarzy. Na pewno nie będą to rodacy Liczki. - Jest w mojej ojczyźnie kilku graczy, którzy pasowaliby do Wisły. Myślałem poważnie o dwóch i nawet nawiązałem wstępne rozmowy. Są jednak za drodzy jak na nasze możliwości. Za takie pieniądze można kupić bardzo dobrego piłkarza z Brazylii. Nawet takiego, który grał już w Europie i to na wysokim poziomie - mówił. Trener Wisły stwierdził, że na dzień dzisiejszy nie szuka bramkarza i obrońców. - Raczej interesują mnie piłkarze środka pola, grający ofensywnie. Jeden napastnik... Muszę liczyć się z odejściem Damiana Gorawskiego, więc zostanie tylko dwóch skrajnych pomocników. Zieńczuk i Dawidowski, który jest po bardzo długiej przerwie w grze. To za mało jak na drużynę o takich aspiracjach. Poza tym nie wiem, czy ktoś nie dostanie oferty, która będzie zadowalająca dla klubu. Nie jest tajemnicą, że najczęściej padają nazwiska Żurawskiego i Szymkowiaka. Dziś konkretów nie ma, ale co będzie za kilka tygodni... Tego nie wiem, a muszę być przygotowany na każdą ewentualność - stwierdził Liczka. 9 stycznia o godz 12.00 piłkarze Wisły spotkają się na pierwszym treningu w nowym roku. Czy zajęcia poprowadzi dwóch szkoleniowców? Henryk Kasperczak ma przecież wciąż ważny kontrakt z Wisłą. - Takie rozwiązanie traktuję jako żart. Po prostu nie wierzę, by coś takiego mogło mieć miejsce - zakończył Liczka.