FC Barcelona pod względem jakości swojej kadry z pewnością nie spełniła jak na razie oczekiwań, które pokładali w trwającym okienku transferowym zarząd, Hansi Flick, a także kibice. Tak naprawdę zmiany w zespole są kosmetyczne. Jedyny transferem, jaki dotychczas wykonała "Duma Katalonii" w tym oknie jest sprowadzenie Daniego Olmo za nieco ponad 50 milionów euro. Z zespołem pożegnał się jeden z najbardziej doświadczonych zawodników, a więc Sergi Roberto. Lewandowski już strzela dla Barcelony! Najpierw gol do "szatni", a potem jego popisowe zagranie Niemiecki szkoleniowiec oraz kibice liczyli jednak na to, że poza wykupieniem hiszpańskiego mistrza Europy, drużyna zostanie wzmocniona przez przynajmniej dwóch dodatkowych klasowych piłkarzy. Ci mieliby w składzie pokrywać pozycję defensywnego pomocnika oraz lewego skrzydłowego. Na "szóstkę" kandydatów było kilku, do ataku tylko jeden. Mowa o Nico Williamsie, który jednak według wszelkich aktualnych doniesień zdecydował się zostać w Athleticu Bilbao. Lewandowski z dubletem. Barcelona ograła Valencię W takim stanie kadrowym Hansi Flick podchodził do swojego oficjalnego debiutu w roli trenera wicemistrzów Hiszpanii. Jakby tego było mało, przed samym otwarciem sezonu "Duma Katalonii" została bardzo mocno sprowadzona na ziemię przez porażkę 0:3 z AS Monaco w ramach walki o Trofeum Gampera przed własnymi kibicami. W tym starciu mocno ucierpiał Ilkay Gundogan, który nie znalazł się w kadrze na pierwszy mecz La Liga przeciwko Valencii na Estadio Mestalla. Spodziewano się więc, że środek pola złożony będzie z samych nastolatków. Tak też się faktycznie stało. W centrum drużyny znaleźli się Marc Casado i Marc Bernal, obaj zawodnicy ze szkółki. Przed nimi Flick postawił na Raphinhę, a więc zobaczyliśmy niesamowicie ofensywne ustawienie. Na którego czele niemiecki szkoleniowiec postawił oczywiście na Roberta Lewandowskiego. To zestawienie personalne nie przekładało się jednak na tworzone okazje, chyba, że przez rywala. Zdecydowanie groźniejszą i bardziej konkretną drużyną byli gospodarze. Zieliński wcale nie musiał trafić do Interu. "Pieniądze były gigantyczne" Długo trzeba było czekać na to, aż w końcu przewaga optyczna "Nietoperzy" przełoży się na gola. To stało się w 44 minucie. Doskonałe dośrodkowanie w pole karne Barcelony posłał Diego Lopez, a bez problemu głową sytuację wykorzystał Hugo Durro. Chwilę później doskonałą okazję zmarnowali gospodarze, ale wydawało się, że na przerwę zejdą z prowadzeniem 1:0. Nic bardziej mylnego. W odpowiednim momencie w polu karnym doskonale odnalazł się Robert Lewandowski, który dosłownie z dwóch metrów wpakował piłkę do pustej siatki i mógł się cieszyć z pierwszego gola w sezonie. Druga część meczu rozpoczęła się dla Barcelony znakomicie. Faulowany w polu karnym Valencii był bowiem Raphinha. Sędzia nie wahał się ani chwili i wskazał na "wapno". Do "jedenastki" podszedł nasz kapitan i wyśmienitym strzałem w okienko strzelił drugiego gola w tym meczu, wyprowadzając drużynę na prowadzenie. Kilka minut później Barcelona powinna dostać kolejny cios w tym meczu, bo z boiskiem powinien pożegnać się młody Pau Cubarsi, który z żółtą kartką na koncie dopuścił się faulu taktycznego, przytrzymując napastnika wychodzącego na pozycję. Od tego momentu na boisku przestało się dziać cokolwiek inetresującego. Gra była bardzo mocno rwana, nie było rytmu, co pasowało gościom, którzy chcieli dowieźć trzy punkty do końca i otwoarzyć zwycięstwem. Ta sztuka się udała i "Duma Katalonii" udanie otworzyła sezon, a przynajmniej pod względem wyniku. Trzy oczka wracają do Katalonii.