Reprezentacja Polski w ostatnich miesiącach przynosi kibicom zdecydowanie więcej powodów do rozczarowania, niż radości. Ostatni pozytywny moment tak naprawdę możemy datować na marzec 2024 roku, gdy kadra prowadzona przez Michała Probierza po rzutach karnych zapewniła sobie awans na mistrzostwa Europy w Niemczech, pokonując Walię. Od tego momentu pozytywnych meczów w całej ich długości nie było, pojawiały się jedynie krótkie ulotne chwile. Znów gorąco wokół Feio. Jedną decyzją rozwścieczył kibiców. "Policzek" To ostatecznie przełożyło się na spadek Biało-Czerwonych z dywizji A Ligi Narodów oraz ekspresowe odpadnięcie ze wspomnianego powyżej turnieju. Co więcej, same odczucia na temat stylu gry, który oferuje aktualnie drużyna dowodzona przez Michała Probierza nie są pozytywne i to bardzo łagodne określenie, patrząc na opinie kibiców. Można powiedzieć, że powróciliśmy do czasów, gdy kadra niezbyt daje powody do tego, żeby faktycznie ją lubić. Polak na pewno w finale Ligi Mistrzów. Historyczny sezon Mimo tego piłkarze prowadzeni przez Michała Probierza w reprezentacji, po powrocie do klubów osiągają sukcesy. Wystarczy powiedzieć, że tegoroczna edycja Ligi Mistrzów jest z polskiej perspektywy absolutnie historyczna. Istnieje bowiem bardzo wysokie, bo aż 75-procentowe prawdopodobieństwo, że ostatecznie puchar za zwycięstwo w najważniejszych europejskich klubowych rozgrywkach, trafi w ręce Polaka. Żeby tak się nie stało, rozgrywki musiałoby wygrać pierwszy raz w historii Paris Saint-Germain. Po ćwierćfinałach w grze o wygraną w Lidze Mistrzów jest aż sześciu Polaków, po dwóch w trzech klubach. To wynik absolutnie historyczny. Dotychczas najlepszym polskim wynikiem w tych rozgrywkach na etapie półfinału było trzech piłkarzy, gdy w Borussii Dortmund grał tercet: Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek oraz Robert Lewandowski. Ten ostatni doskonale spaja to, co dzieje się teraz, z tym, co działo się w pamiętnym sezonie 2012/2013, który zakończył się finałem Borussia - Bayern. Jagiellonia rozbiła bank. Tyle zarobiła w pucharach. Pękła magiczna granica Teraz z pewnością niemieckiego zespołu w walce o tytuł nie zobaczymy, ale na pewno w finale będzie przynajmniej dwóch Polaków. Co być może jeszcze ważniejsze, trzech z nich nie stanowi o tle dla kolegów, a o sile swoich zespołów. Mowa oczywiście o polskim duecie w barwach FC Barcelona. Tam między słupkami stoi Wojciech Szczęsny, który jeszcze nigdy nie walczył o ten tytuł, z kolei za strzelanie goli odpowiada oczywiście wspomniany Lewandowski. FC Barcelona w swoim dwumeczu półfinałowym zmierzy się z Interem Mediolan, w który również występuje dwóch Biało-Czerwonych. Nie są oni aktualnie piłkarzami wyjściowego składu, ale spokojnie można nazwać ich ważnymi ogniwami zespołu Simone Inzaghiego. Mowa rzecz jasna o leczącym kontuzję Piotrze Zielińskim oraz Nicoli Zalewskim, który zdaje się zyskiwać na znaczeniu właściwie z tygodnia na tydzień, a ostatnio zadebiutował w rozgrywkach Ligi Mistrzów. W drugim dwumeczu zagrają ze sobą Arsenal oraz Paris Saint-Germain. W zespole z Londynu niespodziewanie bardzo ważnym piłkarzem stał się Jakub Kiwior. Polak dostał szansę od losu w postaci kontuzji Gabriela i z tej okazji korzysta w sposób wybitny. Trudno wyobrazić sobie trudniejszy egzamin niż dwa mecze przeciwko Realowi Madryt, a Kiwior nie tylko zdał ten test, ale uzyskał z niego najwyższą możliwą notę i nikt w Arsenalu nie boi się już o to, co pokaże reprezentant Polski. Szósty Polak jeszcze tak znany nie jest. Mowa bowiem o Michale Rosiaku 19-letnim młodzieżowym reprezentancie Polski, który spotkanie rewanżowe z Realem Madryt nieco niespodziewanie oglądał z poziomu ławki rezerwowych, co pokazuje, że Mikel Arteta musiał coś w naszym nastolatku zobaczyć. W przeszłości w kontekście reprezentacji Polski używało się sformułowania "Polska skrzydłowymi stoi", teraz spokojnie można je sparafrazować i napisać "Liga Mistrzów Polakami stoi", nigdy wcześniej nie było tak dobrze jak teraz i bardzo prawdopodobne, że na końcu polscy kibice będą mieli powody do świętowania. Pierwszy mecz półfinałowy już 29 kwietnia. Relacja tekstowe na żywo na Sport.Interia.pl.