Barcelona nie przegrała 1:2 z Monaco przez słabszy występ Roberta Lewandowskiego. W dziesiątej minucie z czerwoną kartką z boiska wyleciał Eric Garcia. Kuriozalne błędy popełniał wyjątkowo niepewny Marc-Andre ter Stegen. Piłkarze Adiego Hüttera byli zwyczajnie lepsi, bardziej przekonujący, oddali ponad cztery razy więcej strzałów i aż osiem razy więcej uderzeń celnych niż Barca. Może też, gdyby jej się poszczęściło i skuteczniejszy był Raphinha, to rozmawialibyśmy teraz o czymś w rodzaju asysty Polaka, ale... Lewandowski coraz częściej jak duch Kapitan reprezentacji Polski zagrał po prostu słabo. Nie ma sensu się czarować. Przypominał samego siebie z dość mrocznego okresu jesieni 2023 roku, kiedy nagle zaczęła przeszkadzać mu piłka - odbijać od stopy, kolana, klatki, barków i głowy. W Hiszpanii przydarzyło mu się wówczas zaskakująco dużo nieudanych albo całkowicie bezbarwnych spotkań. Czasami można było złapać się za głowę: czy to w ogóle ten sam napastnik, który w Bayernie urósł do rangi najlepszego piłkarza na świecie? Rok później jesteśmy już jednak mądrzejsi: 36-letni Lewandowski wciąż jest bardzo dobrym napastnikiem, ale już nie wybitnym. W piłce klubowej wygrał wszystko, co miał wygrać, ale wieku oszukać się nie da. Częściej niż kiedyś zdarzają mu się słabsze spotkania. Inna sprawa, że od miesięcy broni się twardymi liczbami. Miniony sezon gremialnie obwieszono jego najsłabszym od lat, a strzelił w nim dwadzieścia sześć goli we wszystkich rozgrywkach. Ten zaczął zaś od dubletu z Valencią, trafienia z Athletic Club, gola i asysty z Realem Valladolid, a także asysty w starciu z Gironą. To ostatnie spotkanie było jego setnym występem dla Barcelony. Szybko obliczono, że jego sześćdziesiąt trzy zdobyte w ciągu ostatnich dwóch lat bramki to więcej niż w swoich stu pierwszych meczach dla Blaugrany strzelili Leo Messi, David Villa, Ronaldinho, Thierry Henry, Neymar czy Rivaldo. Lewandowski wciąż jest istotną postacią układanki Hansiego Flicka. Nawet po pięknym golu Lamine Yamal na 1:1 z Monaco to on przemawiał do młodszych kolegów, instruując ich jak grać i co dalej robić. Przerwana seria Lewego Przegrali. Tak, jasne. Ale to teraz drugorzędne. Lewandowski nie zawsze będzie najlepszy na boisku. Ba, coraz rzadziej będzie się to zdarzać, również w reprezentacji, gdzie największą gwiazdą od jakichś dziewięciu miesięcy jest Nicola Zalewski. Z Monaco miał zaledwie dwadzieścia cztery kontakty z piłką. To mniej więcej tyle, ile średnio notuje na boiskach La Ligi. O kilkanaście kontaktów mniej niż w sezonie 2022/23. Faktycznie jest trochę jak Michael Jordan w Washington Wizards: nie utracił jeszcze magii i wielkości, ale są już młodsi i lepsi, choćby Yamal, dla którego aktualnie odpala się mecze Barcelony. Nie dla Lewego, taka prawda. I takie jest życie. Szkoda tylko, że skończyła się pewna doskonała seria Lewandowskiego, który dopiero drugi raz w karierze przegrał inaugurację Ligi Mistrzów. Poprzednio zdarzyło się to w sezonie 2013/14, kiedy jego Borussia Dortmund przegrała z Napoli. Poza tym zazwyczaj wygrywał i równie często strzelał gole, choćby tylko w ostatnich latach: 3:0 jego Bayernu z Barceloną - dwa gole, 5:1 jego Barcelony z Viktorią Pilzno - trzy gole, 5:0 z Royal Antwerpią - gol. Pamiętajmy też, że Lewandowski jest na najlepszej drodze, żeby dosięgnąć bariery setki trafień w Lidze Mistrzów. Bariery, którą przebili na razie tylko najwięksi z największych: Cristiano Ronaldo ze sto czterdziestoma golami i Leo Messi ze sto dwudziestoma dziewięcioma golami. Lewy ma ich na koncie dziewięćdziesiąt cztery. Spośród piłkarzy, którzy wciąż mogą ten wynik szlifować, wobec piłkarskiej emerytury Portugalczyka w Arabii Saudyjskiej i Argentyńczyka w Stanach Zjednoczonych, jest Polak zdecydowanie najlepszy. W dalekiej przyszłości dogonić może go Kylian Mbappe, ale będzie na to potrzebował naprawdę wielu wspaniałych sezonów w Realu Madryt. Na razie setka dostępna jest tylko dla Lewandowskiego. Musi tylko rzadziej grać jak z Monaco.