Lekarze niczego już nie ukrywali. Szpakowski zrozumiał ryzyko. "Nie ma mnie"
Dariusz Szpakowski skończył w tym roku 74 lata. Mimo słusznego wieku legenda mikrofonu nie wybiera się na zasłużoną emeryturę. Przy każdej okazji powtarza, że jeśli tylko starczy sił i motywacji, "zawsze warto robić to, co się kocha". Nie każdy jednak wie, że jego kariera mogła zostać przerwana w dramatycznych okolicznościach. Któregoś dnia stanął przed niebagatelnym dylematem. Musiał podjąć decyzję, która na gruncie zawodowym mogła mu odebrać wszystko.

Najtrudniejszy moment kariery Dariusz Szpakowski przeżył przed kilkoma laty. W wyniku wypadku samochodowego doznał urazu kręgów w odcinku szyjnym. Lekarze zaproponowali operację. Im szybciej, tym lepiej.
Czas odgrywał ogromną rolę. Mogło dojść do obumarcia uciskanego nerwu, który zaczął powodować niedowład ręki. Legendarny komentator w zasadzie był gotów na położenie się pod skalpel, ale wtedy... usłyszał, że zabieg obarczony jest sporym ryzykiem.
Dariusz Szpakowski stanął przed ogromnym dylematem. Lekarz niczego przed nim nie ukrywał
Aby dostać się do uszkodzonych struktur kręgosłupa, chirurdzy musieli wykonać nacięcie od strony gardła. Należało odsunąć krtań i tchawicę, co groziło trwałym uszkodzeniem przebiegających w tamtym obszarze nerwów. W takim przypadku emisja głosu okazuje się niemożliwa.
- Ja wtedy stracę głos? - zapytał dziennikarz.
- Zrobimy wszystko, żeby do tego nie doszło, ale ryzyko zawsze istnieje - usłyszał w odpowiedzi.
To był moment, który wymagał od komentatora wyjątkowej odporności psychicznej i opanowania.
- Nogi się pode mną ugięły, bo przecież jak stracę głos, to zawodowo stracę wszystko. Nie ma mnie - opowiadał w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
Szpakowski ostatecznie wyraził zgodę na operację. Została przeprowadzona na oddziale neurochirurgii Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. Trwała 2,5 godziny.
- Zajął się mną fenomenalny neurochirurg, doktor Robert Górski. Po operacji miałem jeszcze zamknięte oczy, a on już do mnie mówił "Panie Darku, panie Darku, już po. Niech pan coś powie". No i powiedziałem. Głos był oczywiście zmieniony, ale był. Ufff - relacjonował popularny sprawozdawca.
Na swoim koncie ma 12 skomentowanych mundiali. Po finale MŚ w Katarze (2022) oznajmił widzom, że to była jego ostatnia impreza tej rangi. Nie wszyscy wtedy w to zapewnienie uwierzyli i... wiele wskazuje na to, że mogli mieć rację.
74-letni dziennikarz nie składa dzisiaj żadnych deklaracji, ale dopytywany co jakiś czas o wyprawę na finały MŚ 2026 nie sili się na zaprzeczenia. A to już dobry punkt wyjścia do zmiany decyzji o pożegnaniu z mundialem. Czy do tego dojdzie? Odpowiedź poznamy już za niespełna rok.













