Z tą sprawą wiążę się jeszcze jedna kontrowersja. Umowa transferowa mówiła, że piłkarz kosztuje 170 tysięcy dolarów i tyle pieniędzy otrzymało Torpedo. Jednak biznesmen Andrzej Fijałkowski, który sfinansował transfer zapłacił 220 tysięcy. Nikt nie wie, gdzie zginęło 50 tysięcy dolarów. - My otrzymaliśmy 170 tysięcy. A słyszałem, że do Arsenału Omeljańczuk trafił za 450 tysięcy. Dziewięć procent od różnicy między tymi kwotami powinno trafić do nas. Teraz UEFA i FIFA zbadają, ile kosztowały transfery i ile pieniędzy powinniśmy otrzymać - dodał Sawicki.