- Nie ma co rozmawiać o wzmocnieniach. W naszej sytuacji finansowej chyba nie najlepiej wpłynęłyby na atmosferę w drużynie - przyznał Olędzki. - Część zawodników przed nowym rokiem dostała zaległą ratę z tytułu kontraktów za jeden z miesięcy, część powinna dostać w tym tygodniu. Wiadomo, że do wyrównania całych zaległości i tak wiele nam jeszcze brakuje. Piłkarze i tak są wściekli, a gdyby się okazało, że zamiast dla nich przeznaczamy pieniądze na nowych, to nikomu by to nie pomogło. Należy zatem raczej zapomnieć o zakupie Piotra Włodarczyka z Widzewa. Podobno RTS żąda za niego 400 tys. złotych. Sprawa pewnie wróciłaby, gdyby Łazienkowską opuścił Stanko Svitlica, ale na to w tej chwili też się nie zanosi. Nie przyjdzie do Legii również Zdrawko Stankow, który latem był testowany. Wypadł dobrze, ale trener Kubicki szuka zawodników, którzy byliby wzmocnieniem składu, a nie jedynie jego uzupełnieniem. Nadal rozważane jest zatrudnienie lewego obrońcy Partizana Belgrad Nenada Miskovicia. Miał on zagrać w sparingu pomiędzy Legią a Partizanem, ale... - Wtedy miał jednak menedżera, który zażądał ogromnych pieniędzy. Kiedy nie przystaliśmy na jego warunki, nawet nie pozwolił zawodnikowi zdjąć dresu. Z tego co wiem, Misković już z nim się rozstał, jest wolny i chętnie by do nas przyszedł. Na pierwszych treningach jeszcze by go nie było, ale możliwe, że pojawi się w niedalekiej przyszłości - dodał Olędzki.