Bayern Monachium rozegrał fatalny sezon. Drużyna prowadzona przez Thomasa Tuchela przegrała wszystkie możliwe trofea, a w Bundeslidze nawet nie zajęła miejsca gwarantującego grę w Superpucharze Niemiec. Bayern bowiem ukończył rozgrywki ligowe dopiero na trzecim miejscu. Lepsi od Bayernu na przestrzeni całego sezonu byli piłkarze Bayeru Leverkusen oraz VFB Stuttgart. Oba te wydarzenia były naprawdę sporym zaskoczeniem, jeśli nie prawdziwą sensacją. Ależ kanonada, cudowny gol Arkadiusza Milika! Sześć goli w spektaklu Serie A W lutym tego roku klub z Monachium poinformował, że po zakończeniu sezonu niemiecki szkoleniowiec ostatecznie pożegna się z drużyną z Allianz Arena. Pierwszym wyborem na zastępcę Tuchela miał być Xabi Alonso. Hiszpański szkoleniowiec odmówił jednak przejęcia posady. Ruszyła więc lawina nazwisk, z której tydzień po tygodniu wykruszali się kolejni szkoleniowcy, aż dotarliśmy do końca sezonu, a Bayern wciąż nie znalazł odpowiedniego kandydata do prowadzenia drużyny. Była legenda Man. City może poprowadzić Bayern. Niespodziewane nazwisko W poniedziałek z niemieckich mediów zaczęły płynąć absolutnie szokujące doniesienia. Jedne bowiem mówiły o Thomasie Franku, który zakończył ten sezon Premier League razem ze swoim Brentford na pozycji tuż przed strefą spadkową. Z pewnością na zdecydowanie większe nazwisko trenerskie liczą fani Bayernu, którzy chcieliby, aby drużynę w przyszłym sezonie prowadził szkoleniowiec, który pozwoli przede wszystkim odzyskać tytuł z rąk Bayer Leverkusen, o co łatwo nie będzie. Wstrząs w Legii? Szykuje się fala rozstań, Josue to dopiero początek Jak się okazuje, działacze Bayernu pośród planów awaryjnych zawarli nazwisko jednej z największych legend Manchesteru City. W niemieckich mediach pojawiły się bowiem informacje, jakoby klub miał być zainteresowany sprowadzeniem do siebie Vincenta Kompany'ego. Te wieści potwierdził także Fabrizio Romano. Można więc założyć, że temat zatrudnienia Belga faktycznie istnieje i Max Eberl wspólnie ze swoimi pracownikami rozważają powierzenie zespołu właśnie byłemu defensorowi. Kompany do Premier League wchodził z łatką bardzo utalentowanego szkoleniowca, który nie dostał jednak kadry, jakiej mógłby oczekiwać. W związku z tym jego praca nie była oceniana tak krytycznie i mimo słabych wyników nie został zwolniony z Burnley. Jego drużyna nie była jednak w stanie utrzymać się z ligi i sezon zakończył się spadkiem. Burnley sezon zakończyło na dziewiętnastym miejscu z dorobkiem ledwie 24 punktów. Sam Kompany prowadził już ten zespół łącznie w 96 spotkaniach, w których średnio zdobywał 1,53 punktu na mecz.