Lechia Gdańsk spotkaniem ze Śląskiem Wrocław wróciła do rywalizacji w PKO Ekstraklasie po trzytygodniowej przerwie. Pod koniec października w zespole wykryto kilka przypadków koronawirusa. 5 listopada było jeszcze gorzej. Rzecznik prasowy klubu znad morza - Arkadiusz Bruliński - poinformował, że pandemia zaatakowała prawie połowę drużyny. Wirusa wykryto u 13 piłkarzy oraz siedmiu pracowników i członków sztabu szkoleniowego. Drużyna na szczęście w miarę szybko się pozbierała. "Biało-Zieloni" we wtorek pokonali w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski Olimpię Grudziądz 1-0. Trener Piotr Stokowiec w starciu z wrocławianami nie mógł skorzystać tylko z Tomasza Makowskiego, Mateusza Sopoćki, Żarko Udoviczicia i powracającego ze zgrupowania młodzieżowej reprezentacji Słowenii Egzona Kryeziu. Śląsk z kolei ostatni pojedynek rozegrał trzynaście dni temu - z Górnikiem Zabrze (0-0). Tuż po starciu z trzecim zespołem w tabeli, stwierdzono dwa przypadki zakażenia wśród członków sztabu szkoleniowego. Wspomniane osoby wcześniej odizolowano, dzięki czemu reszta otrzymała wyniki ujemne i pauza w grze nie była konieczna. W pierwszych minutach lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, którzy już w 6. minucie zagrozili bramce przyjezdnych. Michał Nalepa doszedł do okazji strzeleckiej, jednak główkował niecelnie. Goście zdołali odpowiedzieć w 17. minucie, kiedy Fabian Piasecki umieścił piłkę w siatce Lechii. Gdańszczanie mieli szczęście, ponieważ napastnik Śląska przy przyjęciu pomógł sobie ręką. Drugi kwadrans rozpoczął się po myśli wrocławian, którzy przycisnęli i dopięli swego. Wynik w 20. minucie strzałem z ostrego kąta otworzył Robert Pich. Zdecydowanie błąd popełnił Zlatan Alomerović. Bramkarz nie powinien skapitulować w tej sytuacji. Miejscowi próbowali odrobić stratę, tylko brakowało im konkretów. Dośrodkowania Jaroslava Mihalika oraz Conrado nie znalazły adresatów. Co więcej, piłkarze Stokowca nie potrafili oddać choćby celnego strzału na bramkę Matusza Putnocky'ego. Trochę większe zagrożenie w polu karnym zespołu z Trójmiasta stwarzali podopieczni Viteżslava Laviczki. Do przerwy rezultat nie uległ zmianie Po zmianie stron gdańszczanie oddali dwa niecelne uderzenia - w 47. minucie Mihalik, a chwilę później Flavio Paixao po ładnej wrzutce Conrado. Brazylijski skrzydłowy Lechii wyrównał stan meczu na 1-1 w 56. minucie, kiedy goście źle wybili futbolówkę po zagraniu Fili. Drużyna znad morza nabierała rozpędu. Po upływie godziny gry przed szansą stanął Bartosz Kopacz, ale Putnocky nie dał się zaskoczyć. W 66. minucie Słowak nie miał już nic do powiedzenia, gdy Flavio Paixao wyprowadzał "Biało-Zielonych" na prowadzenie. Asystę zanotował świetnie spisujący się Conrado. Przyjezdni szukali swoich szans i doczekali się. Rezerwowy Bartłomiej Pawłowski doprowadził do wyrównania (2-2) po bardzo ładnym uderzeniu z rzutu wolnego. Gdańszczanie momentalnie odpowiedzieli - Łukasz Zwoliński doskonale przymierzył i wyprowadził Lechię na kolejne prowadzenie (3-2). Piłka odbiła się od słupka, a Conrado mógł świętować drugą asystę. Lechia utrzymała prowadzenie do końca i trzy "oczka" zostały w Gdańsku. Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 3-2 (0-1) Bramki: 0-1 Pich (20.), 1-1 Conrado (56.), 2-1 Paixao (66.), 2-2 Pawłowski (79.), 3-2 Zwoliński (82.). Żółte kartki - Lechia Gdańsk: Kopacz, Saief, Nalepa; Śląsk Wrocław: Celeban. Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Mecz bez udziału publiczności. Lechia Gdańsk: Zlatan Alomerović - Karol Fila, Michał Nalepa, Bartosz Kopacz, Rafał Pietrzak - Jaroslav Mihalik (86. Omran Haydary), Jarosław Kubicki, Kenneth Saief (69. Łukasz Zwoliński), Jakub Kałuziński (90+1. Kristers Tobers), Conrado (86. Mateusz Żukowski) - Flavio Paixao. Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Piotr Celeban, Israel Puerto, Mark Tamas, Dino Stiglec - Marcel Zylla (66. Bartłomiej Pawłowski), Krzysztof Mączyński, Waldemar Sobota (73. Maciej Pałaszewski), Mateusz Praszelik (77. Rafał Makowski), Robert Pich (77. Piotr Samiec-Talar) - Fabian Piasecki (73. Erik Exposito).