Aleksander Kwiek wskoczył do jedenastki mistrzów Polski, wykorzystując fakt, że chory jest Damian Gorawski. - Jak pan oceni ten swoisty debiut? - Nie jestem zbyt zadowolony z siebie. Nie zagrałem dobrze, ani słabo, to był taki mój przeciętny występ. - Może wpływ na taką średnią dyspozycję miała pozycja, na której pan grał, czyli prawa pomoc. Wcześniej raczej zawsze był pan ustawiany w środku pola. - Nie narzekam. Cieszę się z tego, że trener Henryk Kasperczak wystawia mnie do składu i niezależnie na jakiej pozycji mam grać, zawsze chcę się pokazać z dobrej strony. - Czy Cracovia zaskoczyła was dzisiaj dosyć ostrą grą? Mogliście się przecież spodziewać, że "Pasy" pewne braki będą chciały nadrobić determinacją i zaangażowaniem. - To prawda, grali na pograniczu faulu, czego efektem była czerwona kartka dla jednego z ich zawodników. Nie potrafiliśmy jednak wykorzystać liczebnej przewagi. - No właśnie. Przez prawie czterdzieści minut graliście mając na placu jednego zawodnika więcej, a nie potrafiliście tego zdyskontować. - Cracovia zagęszczała środek pola, dlatego my mieliśmy atakować bokami, ale to nam zupełnie w niedzielę nie wychodziło. Potem staraliśmy się zagrywać prostopadłe piłki, ale także bez efektu. - Ostatnie wyniki nie są dla Wisły zbyt korzystne. Odpadnięcie z Pucharu UEFA, remisy z Amiką Wronki i Cracovią na Reymonta, czy to oznacza, że przechodzicie kryzys? - Uważam, że nie ma żadnego kryzysu. Gramy mecze co trzy dni i chłopcy mogą być troszkę zmęczeni, i stąd te słabsze rezultaty. Paweł Pieprzyca, Kraków