- Po meczu z Fulham wyglądałem jakbym zszedł z ringu, a nie z piłkarskiego boiska - stwierdził polski bramkarz. - Podbite oko, rozcięty łuk brwiowy, uraz klatki piersiowej. Zachodziło podejrzenie, że mam złamane żebra. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Mimo to miałem problem, żeby się ubrać. Co tylko się nachyliłem, to czułem wielki ból. Nawet nie mogłem prowadzić auta, bo nie miałem czucia w prawej ręce. Wyglądało to naprawdę źle - dodał Kuszczak, który zabiegi rehabilitacyjne przechodził w Łodzi. - Byłem duszony, gnieciony, wałkowany. Nic przyjemnego. Tak poważnie, to trzeba było masować moje ciało, by rozluźnić mięśnie. Lekarz miał taką nowoczesną maszynę. Przykładał elektrody do ciała, uciskał obolałe miejsca. Wszystko po to, abym jak najszybciej wrócił do formy. Jest już lepiej. Dziś powinienem wyjść z chłopakami na trening - mówił. W poniedziałek Polak wraca do Anglii i rozpoczyna treningi. - Jak będzie coś bolało, to zacisnę zęby. Nie ma co, muszę być gotowy na niedzielny mecz z Middlesbrough! A później prawdziwy maraton: Chelsea, Manchester, Arsenal. Poza tym jadę na kadrę. Przecież nie byłem na zgrupowaniu reprezentacji Polski ponad półtora roku! Więc nie ma co płakać, tylko brać się do roboty. Trzeba się pokazać w spotkaniu z USA. Musi być dobry powrót do drużyny narodowej - zakończył Kuszczak.