Arturo Vidal to z całą pewnością piłkarz ze znakomitym CV, który w swoim szczytowym okresie był czołowym pomocnikiem świata, słynącym z niesamowitej waleczności i wydolności, której nie przeszkadzał nawet nie do końca sportowy tryb życia reprezentanta Chile. Zawodnik swoją przygodą rozpoczynał w Colo-Colo, a potem występował m.in w takich zespołach jak Bayern Monachium, Juventus, Inter Mediolan, FC Barcelona czy Flamengo. Po latach postanowił jednak wrócił tam, skąd wyruszył w wielki świat. I Santiago został powitany iście po królewsku. Z przesadą godną krajów arabskich, gdzie trafiają jednak nieco młodsi zawodnicy do Vidala. Kuriozalna prezentacja byłego asa Barcy. Z helikoptera na koń Na prezentacją Arturo Vidala, który wrócił do Chile po 17 latach, przybyło aż 30 tysięcy fanów, którzy bardzo chcieli powitać swojego idola, który przecież z reprezentacją również osiągnął sporo sukcesów i był symbolem niesamowitej waleczności, tak cenionej przez kibiców. Organizatorzy zadbali o to, by nikt się nie nudził. Choć chyba trochę przesadzili. Piłkarz przyleciał na stadion helikopterem, ubrany w sportowy strój. Potem dostał prawdzie królewskie szaty, a nawet berło i koronę. Kulminacją wszystkiego była jazda wokół stadionu konno. Vidal, jak dawny władca, pozdrawiał w tej pozycji kibiców zebranych na na Monumental Stadium. Widowisko przypominał bollywoodzki film, i to raczej ten z dolnej półki. Zrozumiałe, że tak wielkiego piłkarza chciano przywitać z pompą, ale już przylot helikoptera wydawał się wystarczająco. Wszystko, co stało się potem, przypominało raczej komedię niż coś poważnego. No ale może, tak miało być?