Cezary Kulesza nie był obecny na ubiegłotygodniowym meczu o Superpuchar Polski. Gościł w Belgradzie, gdzie odbywał się kongres UEFA. Jednym z kluczowych punktów zjazdu był wybór członków Komitetu Wykonawczego europejskiej federacji. Szef PZPN zjawił się w stolicy Serbii jako jeden z kandydatów do miejsca w szacownym gremium. Z wcześniejszych kalkulacji wynikało, że może liczyć na ok. 40 głosów. Ostatecznie otrzymał jedynie 21 wskazań. Dało mu to ósmy wynik głosowania, przy siedmiu miejscach do obsadzenia w komitecie. Kulesza ogłasza swoją porażkę. Boniek reaguje, potem zdecydowana riposta Kulesza postawił się Rosjanom. Zapłacił za to trzy lata później w Belgradzie Co poszło nie tak? Na to pytanie znajdujemy odpowiedź w podcaście "Ofensywni" emitowanym na youtube'owym kanale Przeglądu Sportowego Onet. - Rosja nie wystawiła swojego kandydata, ale do Belgradu przybyli, nazwijmy ich, rosyjscy lobbyści, którzy byli mocno zainteresowanie wynikiem wyborów. Nie bez powodu. Rosjanie liczą, że w bliskiej perspektywie wrócą na piłkarskie salony, z których wykluczyła ich UEFA, gdy Rosja rozpętała wojnę w Ukrainie. Powrót byłby znacznie łatwiejszy z przychylnymi Rosji działaczami władz UEFA, także w osobach z nowego Komitetu Wykonawczego - tłumaczy jeden z gospodarzy podcastu, Piotr Wołosik. - Z pewnością do tego grona nie należałby Kulesza, któremu Rosjanie do dziś nie mogą zapomnieć, że stał na czele "ruchu oporu" wobec rosyjskiej piłki - dodał. Chodzi o wydarzenia z przedwiośnia 2022 roku. Krótko po tym jak Rosja zaatakowała zbrojnie Ukrainę, reprezentacja Polski miała zmierzyć się ze "Sborną" w półfinałowym barażu o mundial. Kulesza kategorycznie wykluczył wówczas możliwość rywalizacji z kadrą agresora. Sternik PZPN nie pozostawił najmniejszej przestrzeni do kompromisu w tej kwestii. W jego ślady poszły inne europejskie federacje. Wkrótce bojkot rosyjskiego futbolu na arenie międzynarodowej stał się nieodwołalnym faktem. - Zemsta najlepiej smakuje na zimno, a Kulesza zapłacił za postawę sprzed trzech lat - konstatuje Wołosik. - Spora część z tych, którzy wcześniej obiecali mu wsparcie, zagłosowała na innego kandydata. W Belgradzie pocztą pantoflową rozeszła się wieść, że wybory do Komitetu Wykonawczego przypominały nieco dawne edycje konkursu piosenki Eurowizja, kiedy państwa byłego ZSRR chętnie rozdzielały głosy między siebie. Tak uczyniły w stolicy Serbii mniejsze federacje.