Po wielu miesiącach negocjacji szala przeważyła się na korzyść krakowian, którzy podpisali kontrakt z utalentowanym obrońcą. PZPN zatwierdził piłkarza do gry, a Kowalczyk ma za sobą już występ w pierwszym meczu. Sprawa wciąż nie jest jednak zakończona. Na obiecane pieniądze nie może się doczekać prezes katowickiego zespołu, Piotr Dziurowicz. W czwartek na zaproszenie prezesa Wisły, Tadeusza Czerwińskiego Dziurowicz pojawił się w Krakowie, gdzie rozmawiał ze Zdzisławem Kapką i Bogdanem Basałajem oraz - telefonicznie - z menadżerem Mandziarą. To właśnie firma "Advance Sport" Adama Mandziary miała zapłacić 100 tysięcy euro za transfer i wciąż nie zapłaciła. Po rozmowach Dziurowicz wydawał się usatysfakcjonowany. - Pieniądze mają się pojawić na naszym koncie we wtorek. Jeśli ich nie będzie, zobowiązania przejmie na siebie Wisła - powiedział prezes Dospelu "Przeglądowi Sportowemu". - Zaprosiłem pana Dziurowicza do Krakowa bo ta sprawa ciągnie się już od dawna, a uważam, że na Wisłę nie może padać żaden cień. Chociaż rozmowy toczyły się bez mojego udziału, bo ja nie znam sprawy tak jak wiceprezesi Kapka i Basałaj - dodał Tadeusz Czerwiński. Sam piłkarz również ma dość całej sprawy. - Również rozmawiałem z panem Mandziarą. W szczegółach nie jestem zorientowany, ale będę pilnował, by "Gieksa" dostała tę kasę. Czekają na nią moi koledzy, którym obiecałem, że wszystkiego dopilnuję - stwierdził sam najbardziej zainteresowany czyli Jacek Kowalczyk.