Chyba najwięcej dostało się szefowi sportu w TVP Januszowi Basałajowi, który rozważa podanie się do dymisji. Okazuje się jednak, że to wcale nie Basałaj jest winny temu, że TVP odwróciła się plecami do kibiców piłki nożnej. Sprawy negocjacji z firmą SportFive z ramienia TVP prowadził członek zarządu Piotr Gaweł. To jego opinia zaważyła na braku porozumienia, co w efekcie przyczyniło się do braku relacji z meczu. - Oczekiwania finansowe SportFive były nieadekwatne do atrakcyjności pozycji w programie, bo możliwość wygenerowania przychodu z tej transmisji była niewielka. Na przełomie lipca i sierpnia TVP notuje najniższą aktywność reklamodawców w skali roku. Godzina rozpoczęcia meczu, czyli 16 nie jest porą najwyższej oglądalności. SportFive oczekiwała od TVP standardowej stawki, jakiej zwykle życzy sobie za mecz. I dlatego TVP nie zdecydowała się na zakup - powiedział w "Przeglądzie Sportowym" anonimowo jeden z pracowników biura reklamy w TVP. W sporze między TVP, a SportFive chodziło oczywiście o pieniądze. Prawdę mówiła firma pośrednicząca, że telewizja ma prawa do pokazania tego meczu. Jednak w tym wypadku chodziło o opcję, czyli dodatkową opłatę, która uiszcza się za każdy pokazywany mecz.