Ksiądz Paweł Guminiak jest nie tylko prezesem II-ligowej Olimpii Elbląg, ale również prezesem stowarzyszenia Druga Liga Piłkarska. W piłkarskim biznesie jest od dawna, jak sam mówi "Przeglądowi Sportowemu": - 10 lat niedługo minie od połączenia dwóch Olimpii w Elblągu, które postanowiły budować swoją markę razem. Ten mój czas związany z piłką jest o wiele dłuższy. Jako człowiek, który związał się z Elblągiem, bo jestem tu już 25 lat, chciałem te swoje piłkarskie pasje tu umiejscowić i realizować. Nie zawsze było kolorowo. W 2020 r., wybuch pandemii koronawirusa zatrzymał rozgrywki i finansowanie dla klubów. Ksiądz Guminiak stanął przed trudnym i paradoksalnym wyborem, awans do wyższej klasy rozgrywek mógł oznaczać upadek klubu, który pod żadnym względem nie był na to przygotowany. Rozgrywki, które pierwotnie miały zakończyć się w czerwcu, przedłużyły się na lipiec, w którym Olimpia grała juniorskim składem. Starsi zawodnicy odeszli razem z trenerem Adamem Noconiem, a strony rozstawały się w atmosferze wzajemnych zarzutów, również finansowych. Ksiądz nosił się z zamiarem rezygnacji z funkcji, ale wobec braku innych kandydatów pozostał prezesem. Dziś sytuacja jest zgoła odmienna. Olimpia Elbląg stoi na lepszych fundamentach, jest na półmetku rozgrywek w czołówce II ligi (zajmuje 6. miejsce), mówi się, że jej akademia piłkarska jest najlepsza w województwie. Wątpliwości dotyczą jedynie infrastruktury: - Być może nadchodzi w końcu ten czas, gdy będziemy mogli realnie myśleć o awansie do I ligi. (...) Ja mam takie podejście, że do awansu trzeba być przygotowanym pod każdym względem. Mam tu na myśli aspekt finansowy, infrastrukturalny i sportowy. Ten ostatni mamy już teraz na niezłym poziomie, czego zasługą jest choćby nasze szkolenie. Nie szukamy młodzieżowców z innych terenów, tylko stawiamy na swoich. Patrząc pod kątem infrastruktury, to nasz stadion nie jest najlepszy, delikatnie mówiąc. Otrzymaliśmy jednak obietnicę od pana prezydenta Witolda Wróblewskiego, że wkrótce zostanie zainstalowana podgrzewana murawa oraz nawodnienie, a jak wiemy, to jest jednym z podstawowych kryteriów przyznawania licencji na I ligę. Taką postawą miasto pozwala nam myśleć poważnie o I lidze. Nasze oświetlenie posiada 1600 luxów, z naszego stadionu można przeprowadzać transmisje telewizyjne - mówi Paweł Guminiak. - Sytuacja finansowa jest w miarę stabilna, więc wszystko w zasadzie jest teraz w nogach i głowach piłkarzy. Jeśli tylko awansują na boisku, to będziemy chcieli ten sukces skonsumować. Jeśli byśmy jednak awansowali, to kluczowa będzie stabilizacja na poziomie, jaki teraz mamy w II lidze. Sportowo na pewno jesteśmy gotowi do walki. Dla mnie kluczową rzeczą jest również, aby grać w Elblągu. Granie poza swoim miastem traci sens dla kibiców i osób związanych z klubem. Skra Częstochowa być może mogła sobie na to pozwolić z racji małej liczby kibiców, a w naszym przypadku fani nie byliby zadowoleni, gdyby na mecze domowe mieli jeździć do innego miasta. W naszym regionie zresztą trudno byłoby nawet znaleźć miasto z odpowiednim stadionem - dodaje. Czas Świąt Bożego Narodzenia to dla kapłana okres szczególny: - Wiadomo, że wtedy sprawy organizacyjne związane z klubem, z piłką nożną trzeba odłożyć trochę na bok. W tym czasie bardziej muszę skupić się na przeżyciach duchowych. Trzeba umieć to odpowiednio łączyć, bo to też nawzajem się przenika. Ja staram się zawsze znaleźć w tym złoty środek, aby żadne z obowiązków nie zostały zaniedbane. (...) Istotą świąt są inne sprawy niż sportowe. Większość ludzi w naszym kraju obchodzi Boże Narodzenie. Na pewno spokoju, prostoty, zwyczajności, bo tego czasami nam bardzo w życiu brakuje. Czasami to życie wokół nas za szybko pędzi i potrzebujemy wyhamowania. Święta są czasem, kiedy możemy zrozumieć, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu. Cała reszta, praca czy nasze pasje to są tak naprawdę takie dodatki. One są istotne, ale nie najważniejsze i mogą się zmieniać. Ksiądz Guminiak wspomina też moment, w którym poczuł kapłańskie powołanie - W życiu każdego człowieka pojawiają się pewne impulsy, które decydują o wyborze przez niego drogi życiowej. W moim przypadku była to dość ciężka i trudna historia, bo związana ze śmiercią bliskiego znajomego wskutek złych decyzji życiowych. Człowiek zmarnował swoje życie, odszedł z tego świata przez narkotyki. Poczułem wtedy, że warto ludziom pomagać, a były to zupełnie inne czasy, nie było powszechnej pomocy dla osób uzależnionych. Maciej Słomiński INTERIA