- Nie jestem św. Mikołajem, by darować moje wszystkie zarobione pieniądze - powiedział Kowalczyk "Sportowi". - Błąd popełnił mój menadżer, który nie przedstawił od razu moich warunków prezesowi Dziurowiczowi. Stąd zamieszanie. Rozbieżności były jednak tak duże, że nie było szans na porozumienie. Nie mogę zgodzić się na odroczony termin wypłaty, bo będę 150. w kolejce i podobnie jak Mirek Sznaucner nie zobaczę żadnych pieniędzy. Odpuściłem już 60 procent kontraktu, uczciwie zarobionych pieniędzy. Chcę otrzymać tylko to, co wywalczyłem na boisku, nie mogę darować 100 tysięcy złotych. To zbyt duża kwota - dodał Kowalczyk.