- Teraz to jest inna piłka nożna. Obecnie trzeba dużo biegać, trzeba na boisku naprawdę porządnie zasuwać... My natomiast mieliśmy świetnych zawodników. Popatrzmy na pomocników: Pisz, Czykier, Mandziejewicz, Michalski, Fedoruk... Graliśmy naprawdę bardzo pokazowo! Teraz ciężko wskazać tak znakomitych graczy - wyznał w pierwszych słowach Kowalczyk. - Uważam, że polskiej piłce potrzebne są zmiany. Obecnie w PZPN pracują osoby, które nie za bardzo potrafią zarządzać naszym futbolem. Zmieniają tylko regulaminy rozgrywek i odnoszę wrażenie, że sami nie wiedzą o co już chodzi... Jedyną drużyną, która nie dostała licencji jest Widzew, a chyba jeszcze kilku klubom ona się nie należała. Chciałbym, aby za ok. 5 lat prezesem został np. Roman Kosecki, czyli człowiek, który miałby tyle lat, ile aktualnie najmłodszy członek PZPN, może poza sekretarką... - stwierdził popularny "Kowal", który w swojej książce nie bał się pisać o sprzedanych meczach. - Po każdym takim odcinku miałem już nowych nieprzyjaciół... Jednak - mówię z ręką na sercu - uczestniczyłem tylko w jedynym takim meczu. Nie brałem jednak w tym meczu udziału. Było to spotkanie Betisu Sewilla - wyjaśnił Kowalczyk, który odniósł się również do wydarzeń po finałowym meczu Pucharu Polski. - Piłkarze Lecha powinni cieszyć się ze zwycięstwa, z sukcesu, a nie śpiewać, że Legia jest taka i taka. To jest kompletna bzdura! Kiedy Goliński, czy Reiss podnosili Puchar na trybunie honorowej to pewnie nie jeden orgazm przeszli. Kiedy kibice ich pogonili, dopiero wtedy chyba uświadomili sobie, że nie zachowali się zbyt elegancko... - wyznał Kowalczyk.