Ten ostatni zastąpił w Turynie kontuzjowanego Bośniaka Jasmina Buricia, ale meczu z Juventusem nie zaliczy do specjalnie udanych. Przy drugim golu Włochów Kotorowski w złym momencie wybiegł z bramki i rzucił się na piłkę - w ogóle w nią nie trafił. - Na gorąco nie chcę oceniać tego, co się działo, bo czasem ciężko jest zapamiętać kto strzelał w danym momencie. Dziś oczywiście to pamiętam, ale w innych meczach tak nie jest - opowiadał po meczu golkiper Lecha. Po chwili stwierdził jednak, że zdecydowanie lepiej mógł się zachować przy drugim strzale Giorgio Chielliniego. - Chciałem pomóc kolegom, bo te rzuty wolne i rożne siały spustoszenie w naszych szeregach. W sumie to mogłem zachować się lepiej. Kotorowski nie winił siebie za trzecią bramkę Juventusu, gdy dalekim uderzeniem pokonał go Alessandro Del Piero. -Z polskich piłkarzy to chyba tylko Piotrek Reiss ma tak ułożoną stopę, że strzela tam gdzie chce. Wielki szacunek dla Del Piero za te wszystkie rzuty wolne, poczułem to na własnej skórze. Jest jednak jedno "ale". Chodzi o piłkę - ona sprzyja strzelcom, na pewno nie bramkarzom. Dotknąłem ją palcami, ale to było za mało. Gdyby uderzył normalną piłkę, to pewnie sparowałbym ją w bok - mówił Kotorowski. Piłkarze Lecha byli po meczu zadowoleni, dało się jednak zauważyć w ich wypowiedziach pewien niedosyt. Trudno jednak o inne zachowanie, skoro Lech prowadził w Turynie 2-0. - Paskudna była ta pierwsza bramka dla Juve, w doliczonym czasie gry. To było niedobre dla naszej psychiki. W drugiej połowie Włosi zagrali dobrze w ofensywie, mieliśmy problemy z Del Piero, Krasiciem i Pepe. Gdy nam wrzucili drugą bramkę, to już było bardzo ciężko. W głowach siedziało to, że straciliśmy dwubramkowe prowadzenie - oceniał Siergiej Kriwiec, który tym razem nie strzelił bramki "Starej Damie". Lech jednak zdołał wyrównać niemal w ostatniej chwili - już w doliczonym czasie. - Wierzyliśmy do końca w ten wynik, a gdybyśmy nie wierzyli, to pewnie ta bramka by nie padła - tłumaczył Kriwiec. - Zagraliśmy świetnie w pierwszej połowie, tylko szkoda tej głupiej bramki. Gdyby nie ona, pokonalibyśmy Juventus. Bo choć przegrywali, to byli w lepszej sytuacji, na fali - oceniał Dimitrije Injac. - Nie narzekajmy jednak, remis tutaj to wielka rzecz - dodał szybko. Kapitan poznańskiej drużyny Ivan Djurdjević przypominał swoje słowa sprzed kilku tygodni. - Po meczu w Dniepropietrowsku mówiłem, że tamta wygrana wzmocni nas psychicznie. I tak się stało. Z każdym meczem czujemy się pewniej i pokazujemy, że z tą polską piłką nie jest jeszcze tak źle. Śmiało mogę powiedzieć, że Lech znów jest ambasadorem polskiego futbolu - stwierdził Serb z Lecha. Andrzej Grupa, Turyn <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/juventus-turyn-lech-poznan,2330">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Juventus - Lech!</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/">Liga Europejska - wyniki, strzelcy bramek, składy LIVE!</a>