Święto Konstytucji 3 maja w 2011 r. było wyjątkowo burzliwe. Finał Pucharu Polski odbywał się tego dnia w Bydgoszczy, Legia Warszawa pokonała po serii rzutów karnych Lecha Poznań. Po ostatnim gwizdku dziesiątki legionistów wbiegły świętować na murawę i zaczęła się gruba zadyma. Następnego dnia premier Donald Tusk wystąpił z przemówieniem godnym szeryfa na dzikim zachodzie i zaczęła się tzw. "wojna z kibicami". Na stadionach skandowano hasła o "matole, którego rząd obalą kibole". Wyborcy Platformy Obywatelskiej i widzowie TVN przyklasnęli tej "wojnie" - trzeba było przecież okiełznać niesfornych polskich fanów piłki nożnej na rok przed mistrzostwami Europy, gdy do "dzikiego kraju" (jak raczył wyrazić się były Minister Sportu, Mirosław Drzewiecki) przyjechać mieli kibice z całego kontynentu. Kibice w krawatach, czyli tacy nie awanturujący się. Lepsi od polskich, grzeczniejsi. Ale polityka Tuska wobec kibiców to nie tylko wojna. Przed EURO 2012 we wszystkich miastach-gospodarzach (Gdańsk, Poznań, Warszawa, Wrocław) zostały powołane Ambasady Kibiców. Tak opowiada o tym jedna z anonimowych dla opinii publicznej osób, która pracowała w Gdańsku przy EURO 2012. - Siedzieliśmy w tzw. centrum dowodzenia i wiedzieliśmy tyle co nic. Nie zliczę, ile razy kibice nam pomogli dając sygnał, co dzieje się na mieście. Co by nie mówić, im bardzo zależało, aby przybysze poznali polską gościnność przy okazji zapewne jedynej takiej imprezie za naszego życia. To także dzięki kibicom EURO 2012 było tak udanym turniejem, a przyjezdni wracali potem wielokrotnie do naszego kraju. "Kibice Razem" - o co w tym chodzi? Turniej się skończył, kibice wyjechali, a ambasady przekształciły się w projekt "Kibice Razem" (dalej KR). Projekt ma się dobrze i działa dziś w 19 ośrodkach, integrując zarówno kibiców klubów ekstraklasowych jak i tych z niższych lig, takich jak Sandecja Nowy Sącz, Miedź Legnica, Stal Stalowa Wola, GKS Bełchatów. Każdy z tych ośrodków posiada najczęściej własną przestrzeń - w praktyce jest to coś w rodzaju świetlicy wynajmowanej na preferencyjnych warunków z zasobów komunalnych. Jak ośrodki KR są finansowane? To dosyć proste - projekt "stoi" na dwóch nogach. Za każdą złotówką samorządową idzie złotówka z Ministerstwa Sportu i Turystyki w myśl zasady: "Jedna sztabka - pan Lipski, jedna - pan Siara". Łącznie w skali kraju oznacza to po 2,5 mln zł po każdej ze stron. Od początku w KR jest Dariusz Łapiński, obecnie pełniący w PZPN funkcję koordynatora programu. Łapiński przez wiele lat żył w Niemczech, gdzie przyglądał się tzw. "Fanprojektom". A teraz do sedna - na co w ogóle idą te publiczne pieniądze? Kibice piłkarscy kojarzą się ze spalonymi wagonami, sektorami gości pod prądem niczym klatki w ZOO, handlem narkotykami pod sektorówką, ustawkami, maczetami, homofobią i antysemityzmem. Ten wizerunek kibiców nie wziął się znikąd, jednak dotyczy bardziej lat 90-tych niż obecnych. Wie o tym każdy, kto bywa na meczach. Niestety do takiego obrazu polskich fanów przyczyniły się media, w myśl zasady, że złe rzeczy się lepiej sprzedają. Na to wszystko, o czym mowa powyżej, te pieniądze NIE IDĄ. Istnieje również niepisana zasada, że ośrodki KR mają trzymać się z dala od polityki. Musicie państwo wiedzieć, że jest też inna twarz kibiców, ta może mniej medialna. W Gdańsku ośrodek KR organizuje festyny dla dzieci, w Białymstoku - spływy kajakowe i Mikołajki, we Wrocławiu - sympozja naukowe i lekcje języka czeskiego. Jest rywalizacja, ale zdrowa. W Chorzowie zrobią jakąś fajną imprezę, w Zabrzu chcą im dorównać. - Nie miejmy złudzeń, tu nie będzie tęczowych flag i witania uchodźców chlebem i solą. Projekt KR postrzegam jako proces cywilizowania kibiców. W każdym z ośrodków zatrudnione są po dwie osoby, otrzymane środki kibice muszą co do złotówki rozliczyć, muszą zasiąść do stołu z urzędnikami oraz prezydentami miast, z jakiej partii by oni nie byli. KR muszą oficjalnie działać, muszą podpisywać dokumenty, faktury, muszą iść do prezydenta swojego miasta, żeby pogadać. Zaryzykuję stwierdzenie, że corocznie dzięki KR ileś osób schodzi ze złej drogi na dobrą. To jest społeczna zmiana, która toczy się wolno, ale jest to rodzaj rewolucji - kończy Kossakowski, który w 2015 r. oceniał dla UEFA projekt "Kibice Razem". Ewaluacja przebiegła pozytywnie, to był pierwszy grant badawczy z UEFA dla Europy środkowo-wschodniej, o projekcie powstała nawet książka. Aktywizacja niepełnosprawnych I wreszcie chyba największy sukces KR w Polsce. Kibice niepełnosprawni. To jest coś, czym my Polacy naprawdę możemy się szczycić. Przy wielu klubach piłkarskich (i znów - tych zarówno ze szczytu tabeli Ekstraklasy jak i z niższych lig) powstały takie kluby, które zaktywizowały zamkniętych dotychczas w domu niepełnosprawnych wraz z ich rodzinami. Dziś KKN-ów (klubów kibiców niepełnosprawnych) jest aż 21 w całej Polsce. - Stary obok młodego, gruby obok chudego, kulawy obok takiego na wózku. Jeśli to jest tolerancja i akceptacja, to polskie stadiony spełniają najwyższe standardy europejskie - mówi nam Wojciech Grabowski, prezes Białostockiego Klubu Kibiców Niepełnosprawnych. Nie przesadza. Projekt KR przyszedł do nas z Niemiec. Jeśli chodzi jednak o aktywizację i inkluzywność (mądre słowo) kibiców niepełnosprawnych doszło do tego, że to Niemcy przyjeżdżają do Polski podpatrywać rozwiązania dotyczące fanów o niepełnej sprawności. - Za naszą zachodnią granicą aktywizacja kibiców niepełnosprawnych to przywiezienie ich na mecz dostosowanym do tego pojazdem i potem odwiezienie do domu. U nas mecz jest tylko pretekstem. Chodzi o to, żeby spotkać się, pogadać, posiedzieć w siedzibie KR. Mamy takiego kolegę, mieszkał pod Białymstokiem. Miał wypadek, po którym mieszkał na pierwszym piętrze i "na dupie" zjeżdżał po schodach w budynku bez windy. Zaczął przyjeżdżać na mecze. Jak już zaczął, zachęciliśmy go, aby zrobił prawo jazdy. Potem wynajął mieszkanie w Białymstoku, ma kobietę, "zrobił sobie zęby", funkcjonuje niezależnie i "normalnie". Przez dwa lata stał się innym człowiekiem, najtrudniejszy był pierwszy krok - wyjście z domu - kontynuuje Grabowski. Minister Sportu i Turystyki analizuje Dlaczego o tym piszemy? Przecież było wyżej o tym, że w mediach lepiej sprzedają się złe rzeczy. Otóż niestety, projekt KR wisi na włosku i to nie dlatego, że kibice spalili pociąg albo zdefraudowali znaczne środki. Również nie dlatego, że projekt KR był PiS-owski i dlatego Koalicja 15 października postanowiła go uciąć jak budowę niedoszłej siedziby PZPN w Otwocku. Projekt rozpoczął się za PO, trwał za PiS-u, wielu prezydentów miast, niekoniecznie kochanych przez kibiców (jak Aleksandra Dulkiewicz, Jacek Sutryk, Rafał Trzaskowski) współpracowało z nimi w bardzo rzetelny i konstruktywny sposób. Dziś wszystko wskazuje jednak na to, że projekt zostanie zlikwidowany. - W programie "Kibice Razem" są dwa zadania. Mamy podpisaną z Ministerstwem Sportu i Turystyki trzyletnią umowę, która kończy się z upływem 2024 r. Zgodnie z nią MSiT przeznacza na realizację programu 2,5 mln zł rocznie. Na początku roku zwróciliśmy się do ministerstwa z prośbą o zmianę podziału środków finansowych - trochę więcej na pierwsze zadanie, trochę mniej na drugie, ale łącznie w dalszym ciągu 2,5 mln zł, ani grosza więcej. Od trzech miesięcy czekamy na decyzję. Jej brak uniemożliwia nam dalsze procedowanie. W skrajnym wypadku projekt trzeba będzie nawet wygasić. Nie możemy narażać ludzi w ośrodkach lokalnych na to, że nie będą mogli rozliczyć się z miejskich grantów, a realizacja umów zawieranych na poziomie lokalnym będzie praktycznie niemożliwa bez wsparcia "centrali" - mówi nam Dariusz Łapiński. Od początku roku ze strony ministerstwa słychać złowrogą ciszę. Ani tak, ani nie - nie ma odpowiedzi. 26 kwietnia 2024 r. wysłaliśmy do ministra Sławomira Nitrasa krótkiego maila z pytaniem - co dalej z projektem "Kibice Razem"? Minęła majówka i kolejny tydzień, odpowiedź jest bardzo lakoniczna i niewiele wnosi, przytaczamy ją w całości poniżej. Skądinąd wiemy, że również Federacja Kibiców Niepełnosprawnych dwa dni wcześniej zwróciła się do MSiT z analogicznym pytaniem. Nie doczekała się odpowiedzi. Działania programowe wspierające szeroko pojęty obszar piłki nożnej realizowane przez Ministerstwo Sportu i Turystyki są obecnie przedmiotem analiz na poziomie kierownictwa resortu. Program "Kibice Razem" jest analizowany przez Ministra Sportu i Turystyki pod kątem jego skali, zakresu realizacji, osiągniętych efektów, a przede wszystkich widoczności programu w przestrzeni publicznej w ostatnich latach. Na podstawie przeprowadzonych analiz zostaną wkrótce podjęte stosowne decyzje, o których będziemy informować. Co teraz? Już wiadomo, że prawdopodobnie nie odbędzie się coroczny flagowy turniej piłkarski dla dzieci firmowany przez KR. Każdy z lokalnych ośrodków wystawiał swą reprezentację. Najczęściej były to dzieci z biednych rodzin lub domów dziecka, które miały frajdę jadąc na trzy dni do hotelu z basenem, sauną, szwedzkim stołem na śniadanie i drzwiami otwieranymi magnetyczną kartą. 240 miejsc noclegowych na koniec sierpnia trzeba jednak bukować już w na początku roku, nie mówiąc o boiskach i pozostałej logistyce. Dwie zorganizowane grupy kibiców niepełnosprawnych miały jechać na EURO 2024. Nie pojadą, bo program jest zablokowany. - KR nie zmieni chuliganów, oni mają swój świat. Powiedziałbym jednak, że ten program dociera do 90% zagorzałych sympatyków piłki nożnej, uczy ich współpracy z ich otoczeniem społecznym, wspiera w pozytywnych inicjatywach, cywilizuje - mówi nam dr hab. Radosław Kossakowski, a nam przychodzi do głowy Ewangelia św. Łukasza: "W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia". Czy 2,5 miliona złotych rocznie na 19 ośrodków "Kibice Razem" to gra warta świeczki? Czy trzy miesiące to za mało, żeby podjąć decyzję o podziale 2,5 mln zł na dwie części w sposób inny, niż zapisano w umowie z PZPN? Czy wieloletni, rozsiani po całym kraju partnerzy projektu nie zasługują na informację o jego kontynuacji bądź zakończeniu - choćby po to, żeby samorządy mogły zminimalizować własne straty finansowe? Czy ewentualne zakończenie 15-letniej współpracy nie zasługuje na choćby kilka słów wyjaśnienia? Nie wiemy. Wiemy tylko tyle, że minister Sławomir Nitras analizuje. Na jego decyzję czekają niepełnosprawni kibice, dzieciaki z domów dziecka wybierający się na coroczny turniej oraz koordynatorzy lokalnych ośrodków KR, którzy od stycznia nie otrzymują pensji za wykonywaną przez siebie pracę. Maciej Słomiński, INTERIA