Pinto, Thiago, Krkic, Maxwell, Milito, Czyhryński, Marquez, jako defensywny pomocnik i Pedro - kiedy zapytano Guardiolę, czy przed hitem 1/8 finału Copa del Rey z Sevillą nie dokonał w składzie Barcy zbyt wielkiej rewolucji, odpowiedział: "ja tu rządzę". Zaraz potem przyznał się do błędu, bo, jego zdaniem, dowodem jest porażka 1-2. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie wyjaśnił, że wszystkich graczy traktuje jak równoprawnych członków grupy, która w 2009 roku wywalczyła sześć trofeów. Nowy był tylko Gabriel Milito, który zagrał u Guardioli pierwszy raz. Po 616 dniach przerwy spowodowanej ciężką kontuzją, wystąpił wreszcie w oficjalnym meczu Barcelony. I to jest dla trenera Barcy właściwie jedyna dobra nowina wtorkowej nocy. Złe przeważają zdecydowanie. Publiczność z Camp Nou wygwizdała słabiutko grającego stopera Dmytro Czyhryńskiego (zawalił drugą bramkę), którego trener Barcy sprowadził latem za 25 mln euro. Guardiola odpowiedział, że bierze za niego całkowitą odpowiedzialność. Czy odważy się go jednak wystawić na decydujący bój o ćwierćfinał? Czy będzie to znów mecz dublerów? Droga do awansu bardzo daleka, na Sanchez Pizjuan trzeba wygrać 2-0, by nie przepadła nadzieja na obronę pierwszego trofeum zdobytego w minionym, magicznym roku. "Wszyscy, którzy nas znają, wiedzą, że pojedziemy po awans" - mówi Guardiola. Trener Sevilli Manolo Jimenez Guardiolę zna, zna też ograniczenia swojego zespołu, który na Camp Nou powstał jak feniks z popiołów (w lidze przegrał dwa ostatnie mecze). Trener Barcy mógł sobie pozwolić na eksperymenty, szkoleniowiec Sevilli był zdeterminowany brakiem 10 graczy! Dlatego wyjazdowe zwycięstwo "nad najlepszą drużyną świata" wydało mu się cudem. Dedykował je Sergio Sanchezowi, u którego zdiagnozowano poważną wadę serca. A Alvaro Negredo dedykował mu swojego gola z karnego. Sevilla to prawdziwy fenomen. W tym sezonie pobiła już w lidze Real Madryt, teraz pokonała Barcelonę. Jest w 1/8 finału Champions League, po wygraniu grupy zmierzy się z CSKA Moskwa. Jeśli za tydzień wyeliminuje Barcelonę z Pucharu Króla, to ona, a nie bijące ją bogactwem na głowę kolosy (Real i Barca) pozostanie jedyną hiszpańską drużyną z szansami na potrójną koronę. Nierealne? Wydaje się nierealne, zwłaszcza przy takiej pladze kontuzji. Na Camp Nou urazu doznał Jesus Navas, za to bohaterem został zastępca Diego Capel (gol i wywalczony karny). Na pewno realne jest jednak to, że w ćwierćfinale Pucharu Króla nie zobaczymy Barcelony. Dziennik "Marca" dał nawet poetycki tytuł, że obrońca trofeum wysączył puchar pełen trucizny. Najbardziej irytującym bohaterem wtorkowego meczu na Camp Nou był sędzia Pérez Burrull. Nie uznał dwóch bramek dla Barcy i jednej dla Sevilli, przy tym mylił się namiętnie krzywdząc obie strony. Guardiola nie chciał jednak komentować pracy arbitra. Powiedział tylko, że po porażce, nie wypada. Rewanż za tydzień. Największa niewiadoma jest taka: czy Guardiola zdecyduje się wystawić na Sanchez Pizjuan podstawową jedenastkę? Na pewno zrobi to Jimenez. Puchar Króla to jednak dla Sevilli najbardziej realne trofeum. A po przejściu Barcelony, można wszystko. Nawet po rewanżu, Guardiola nie uwolni się jednak od Sevilli. Kilka dni później Barca podejmuje ją w 18. kolejce. BARCELONA - SEVILLA 1-2 DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM! ZOBACZ JAK BARCELONA PRZEGRAŁA Z SEVILLĄ