Łukasz Fabiański, który rozpoczął czwarty sezon w barwach Arsenalu, nie znalazł uznania w oczach menedżera Arsene'a Wengera i rozpoczął pojedynek z "The Reds" na ławce rezerwowych. Francuski szkoleniowiec "Kanonierów" postawił na Manuela Almunię. Wenger mówił w angielskiej prasie, że ten kto wyjdzie w podstawowym składzie w pierwszym meczu będzie numerem jeden w pierwszej fazie sezonu. Niestety, nie jest to dobra wiadomość dla Fabiańskiego. Wydaje się, że sytuacja bramkarza reprezentacji Polski nie ulegnie poprawie i znów czeka go tylko rola rezerwowego. Kibice Liverpoolu z nowymi nadziejami czekali na otwarcie sezonu. Po poprzednim zupełnie nieudanym, nastąpiła zmiana na stanowisku trenera. Rafaela Beniteza zastąpił Roy Hodgson. Nowemu menedżerowi udało się zatrzymać na Anfield największe gwiazdy - Stevena Gerrarda i Fernando Torresa. Niepewna jest przyszłość Javiera Mascherano. O Argentyńczyka stara się FC Barcelona. Pierwsza połowa nie dostarczyła zbyt wielu emocji. Oczywiście nie brakowało zażartej walki, ale w Anglii to normalne. Lepsze wrażenie sprawiał Arsenal. Już na początku spotkania Jose Reina z dużym trudem odbił piłkę po uderzeniu z rzutu wolnego Thomasa Vermaelena. Później uderzeniem z dystansu próbował zaskoczyć golkipera gospodarzy Gael Clichy. Piłka po strzale Francuza przeleciała tuż obok spojenia słupka z poprzeczką. Najlepszą okazję do zdobycia gola stworzyli jednak gospodarze w ostatnich minutach pierwszej połowy. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Gerrard. David Ngog strzelił głową z kilku metrów. Almunia instynktownie odbił piłkę, która zmierzała do bramki. Do straty gola nie dopuścił Clichy. W doliczonym czasie gry, debiutujący w barwach Liverpoolu Joe Cole brutalnie sfaulował Laurenta Koscielnego. Arbiter Martin Atkinson bez chwili wahania wyrzucił go z boiska. Pozyskany z Chelsea Cole nie tak wyobrażał sobie swój debiut w nowym zespole. Drugą połowę Arsenal rozpoczął z przewagą jednego zawodnika i to chyba uśpiło czujność przyjezdnych. W 46. minucie "Kanonierzy" zostali skarceni. Ngog huknął z ostrego kąta w krótki róg. Uderzenie było tak silne i na dodatek pod poprzeczkę, że trudno obarczać winą Almunię. Zamroczony po taki ciosie Arsenal nie był stanie skonstruować składnej akcji ofensywnej. Wenger widząc co się dzieje dokonał dwóch zmian w 60. minucie. Na boisku pojawili się Tomas Rosicky i Theo Walcott. Roszady kadrowe nie przyniosły jednak rezultatu. Goście bili głową w mur. Na ostatni kwadrans na murawie pojawił się Robin Van Persie, ale w dalszym ciągu Arsenal nie mógł poradzić sobie z dobrze zorganizowaną defensywą "The Reds". W końcówce spotkania nieoczekiwanie z "pomocą" londyńczykom pospieszył Reina. Z lewej strony centrę w pole karne posłał Rosicky. Głową uderzył Marouane Chamakh i trafił w słupek. Wydawało się, że piłka padnie łupem Reiny, ale Hiszpan popełnił koszmarny błąd i wręcz wrzucił sobie futbolówkę do bramki. W 95. minucie sędzia po raz drugi w tym meczu wyciągnął czerwony kartonik. Tym razem boisko musiał opuścił Koscielny. W dramatycznej końcówce gole już nie padły i szlagier Premier League zakończył się podziałem punktów. Liverpool FC - Arsenal Londyn 1-1 (0-0) Bramki: 1-0 Ngog (46), 1-1 Reina (90, gol samobójczy) Zobacz wyniki 1. kolejki angielskiej Premier League!