- Kamil nie podpisał z nami kontraktu. Mam nadzieję, że jeszcze nie podpisał, co nie znaczy, że wcale tego nie zrobi - powiedział nam wczoraj dyrektor sportowy Wisły Jacek Bednarz. Gdy zagailiśmy, że trudno sobie wyobrazić, że Wisła bez "Kosy" będzie walczyć o Ligę Mistrzów, dyrektor Bednarz żywo zareagował: - Poznałem pana na tyle, że jestem przekonany, iż pańska wyobraźnia jest w stanie sobie poradzić z tym zadaniem. Jeśli chodzi o Kamila, to nie ważne, czy on sobie wyobraża walkę o najwyższe cele z Wisłą - bo on widzi się w tej drużynie, tylko kłopot polega na tym za ile będzie grał u nas - podkreśla Jacek Bednarz. - Warunki kontraktu dopasowaliśmy do niego. Czy klub poprawiał ofertę dla Kosowskiego? - Ostatnio tak. Cały czas oferujemy mu bardzo dobre warunki i ostatnio też tak było - zapewnia Bednarz. Na szczęście dla Wisły i jej kibiców "Kosa" nie stroi fochów z tego powodu, że zarabia za mało, tylko z pełnym poświęceniem biega z piłką i za piłką. Z naszych informacji wynika, że dwa tygodnie faktycznie na początku grudnia strony doszły do porozumienia, bo klub poprawił swą ofertę, a zawodnik ograniczył żądania finansowe. Po niedzielnym meczu ligowym z Zagłębiem Lubin Wisła wycofała się jednak z proponowanych pieniędzy i wróciła do pierwotnej oferty. Kosowski niechętnie komentuje całą sprawę. - Cóż, jeżeli klub uważa, że nie zasługuję na kontrakt, jakiego chciałem, to trudno... Mam ważną umowę o pracę i na niej pozostanę. Nie chce mi się gadać. Przez tą całą sprawę jestem trochę rozbity - mówi smutnym głosem. - Wydaje mi się, że sprawę Kamila zamkniemy do końca miesiąca - dodaje dyrektor Bednarz i zaznacza, że Wisła cały czas jest zainteresowana sprowadzeniem Jacka Krzynówka z Wolfsburga. - Nim zaczęliśmy z Jackiem i Wolfsburgiem rozmawiać, to już go media sprzedały do Grecji. Tymczasem Jacek nie potwierdza, jakoby podpisał umowę z Olympiakosem - podkreśla dyrektor Wisły. - Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że sprowadzenie go do nas nie będzie łatwe. Chodzi m.in. o odstępne, jakie żądają Niemcy. - Coś byśmy zapłacili, ale "Wilki" chcą niemało - Jacek Bednarz.