"W okolicach roku 2000 i później korupcja doszła do takiego pułapu, że jak ktoś mówi, że nic nie wie, to kłamie. Wiedzieli o tym wszyscy. Nie mówię o walce o mistrzostwo, tylko o styku pierwszej z drugą ligą. Nie mam żadnych złudzeń, że wszyscy wiedzieli. Ale każdy może rżnąć głupa, odmawiać zeznać. Wracamy do punktu wyjścia - nie ma potrzeby oczyszczenia" - powiedział, cytowany przez Dziennik". Czyli WD cały czas walczy z wiatrakami? "Na razie głównie walczymy strachem. Ta metoda ma to do siebie, że cały czas trzeba dokładać do pieca. Właściwie co sezon dla przykładu i żeby inni się bali, trzeba by spuszczać kogoś z ligi. Problem w tym, że korupcja w piłce jest bardzo głęboko zakorzeniona" - stwierdził Tomczak. Kluby uważają bowiem, że to nie one, a ludzie np. z poprzednich władz, odpowiadali za przekręty. "To klub ma zabezpieczyć żeby jego ludzie nie handlowali meczami. Gdyby to ludzie odpowiadali to można by co roku zmieniać ludzi i mieć wciąż czyste ręce. Kupić awans i wymienić ludzi, kupić mistrza i wymienić. Metoda strachu skutkuje jednak zmianą postaw. Rozgrywki są dużo czystsze. To że w czołówce drugiej ligi mogą być kluby o bardzo niskich budżetach, to że Polonia Bytom awansowała, świadczy o zmianach. Kiedyś wchodziły tylko dobrze umocowane prężne i zamożne kluby" - dodał przewodniczący WD PZPN.