Białoruś jako jedyne państwo w Europie nie zawiesiła rozgrywek ligowych. Na tle radykalnych działań związanych z profilaktyką koronawirusa w innych krajach, kraj ten stał się nagle ostatnią futbolową wyspą. "Na bezrybiu nawet i białoruski futbol okazał się ciekawy" - wspomniał Karniej, komentator "Radia Swaboda" i dodał, że prawa telewizyjne do meczów ligowych kupili Ukraińcy i Rosjanie, a w internecie mają one miliony odsłon. "Oczywiście, jest w tym trochę ironii. Komentatorzy żartują sobie z muzykantów na trybunach, a nasze lokalne stadiony są - że tak powiem - nieco przestarzałe. Ale podobno są już nowi chętni do wykupienia praw do transmisji i nie są to bynajmniej kraje z końca futbolowej listy" - zaznaczył Karniej. "Stadion Energetyka-BDU przy ulicy Siemaszki w Mińsku. Takie rzeczy tylko na Białorusi! Boisko, mecz pierwszoligowy, a pięć metrów dalej - ludzie zdają egzaminy na prawo jazdy. Z drugiej strony dzieciaki też grają w piłkę" - komentował reporter w filmiku na stronie "Tribuny" w czasie meczu Energetyka z borysowskim BATE. Gra jednak nie tylko liga piłkarska. Odbywają się też rozgrywki ekstraligi hokejowej. Ze sportów halowych przerwano tylko rywalizację w koszykówce. "W innych dyscyplinach zawieszono tylko zawody dziecięce" - wspomniał Karniej. "Najpierw przysłali nam informację, że dziecięce rozgrywki wstrzymano, ale kilka dni później przyszła nowa - wracamy do normalnego trybu" - prostuje Julia, mama 10-letniego hokeisty Hleba. Władze związków sportowych stosują się do odgórnych zarządzeń. Na Białorusi nie ogłoszono powszechnej kwarantanny i - jak przekonują władze - na razie nie ma takiej potrzeby. "Ani władze związków, ani sportowcy, nie będą wychodzić przed szereg i apelować o wprowadzenie ograniczeń ze względu na zagrożenie wirusem" - ocenił Harunowicz i dodał: "Dopóki nie będzie decyzji z góry nikt nic nie zamknie i nie odwoła, bo zostałoby to uznane za oznakę paniki". Z drugiej strony, jak zażartował, zainteresowanie białoruską piłką nożną jest obecnie na tyle niewielkie, że na trybunach bez problemu udaje się zachować sanitarne standardy, jeśli chodzi o odległość pomiędzy kibicami. Ogólnie - jak odnotowują media sportowe - frekwencja na imprezach sportowych istotnie się zmniejszyła. "Ludzie widzą, co dzieje się w Europie i, pomimo uspokajających zapewnień władz, zachowują ostrożność" - przyznał Harunowicz. Jego zdaniem są dwa rodzaje reakcji na koronawirusa - strach lub kompletne wyluzowanie i cytaty z Łukaszenki, typu: machniemy +setkę+, przejedziemy się traktorem, żaden wirus nas nie ruszy. Niektóre kluby same wprowadzają dodatkowe środki bezpieczeństwa, udostępniając w czasie meczów płyny do dezynfekcji rąk czy mierząc temperaturę widzów. Są to jednak raczej wyjątki. "Odwołano niektóre konferencje prasowe czy tradycyjne spotkania klubów z kibicami przed rozpoczęciem czempionatu. Nie ma jednak jakichś dramatycznych zmian w życiu sportowym" - wskazał Karniej. Według niego dla białoruskich lekkoatletów ciosem była decyzja o przełożeniu igrzysk w Tokio. Z drugiej strony, jak przekonywał Harunowicz, oprócz samych sportowców "raczej to nikim nie wstrząsnęło". "Na Białorusi olimpiada to jest temat tylko przez czas jej trwania. Myślę, że większość ludzi zareagowała spokojnie: ok, to obejrzymy za rok" - powiedział naczelny "Tribuny". O wiele większym rozczarowaniem było odwołanie meczu piłkarskiego Gruzja - Białoruś w barażach o awans do Euro 2020, który miał się odbyć 26 marca. W Mińsku wiązano z tym wielkie nadzieje. "Wystarczyłoby wygrać z Gruzją, a później finał baraży z Macedonią Północną lub Kosowem u siebie. To była unikalna szansa chociaż raz w życiu przebić się do wielkiej imprezy" - powiedział Karniej. Białorusini przygotowywali się także do hokejowych mistrzostw świata w Szwajcarii, kolejnej imprezy, którą właśnie odwołano. Zawieszone zostały również rozgrywki KHL, w której uczestniczą białoruskie kluby.Z Mińska - Justyna Prus