Niemal wszystkie rozgrywki sportowe na całym świecie zostały zawieszone z powodu pandemii koronawirusa. Jedyną europejską ligą piłkarską, która gra, jakby nic złego się nie działo, jest liga białoruska. Rozgrywane systemem wiosna - jesień rozgrywki wystartowały przed trzema tygodniami.Milczenie przerwał zawodnik tamtejszego Szachtiora Soligorsk Azdrena Llullaku. Reprezentant Albanii w rozmowie ze "Sky Sports Italia" przyznał, że piłkarzom bardzo nie podoba się fakt, że muszą rozgrywać spotkania.- Tutaj nie mówi się zbyt wiele o koronawirusie. W sobotę zagraliśmy mecz, a w niedzielę rano mieliśmy trening. Gramy mimo tego, że mamy zawodnika u którego wykryto zakażenie. Takie są odgórne decyzje. Mówią, że mamy kontrakty i musimy grać - powiedział Llullaku.Zawodnik zaznaczył też, że wielu ludzi na Białorusi, mimo lekceważącego podejścia władz do COVID-19, zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Spora część kibiców Szachtiora zapowiedziała, że z uwagi na koronawirusa nie będzie w tym czasie pojawiać się na trybunach.- Mam nadzieję, że nie będzie musiało dojść do tragedii. Ciężko będzie jej jednak uniknąć jeśli dalej będziemy grać - stwierdził wprost Llullaku.Dotychczas rozegrano trzy ligowe kolejki sezonu 2020 na Białorusi. Liderem z kompletem punktów jest drużyna Eniergietyk-BDU Mińsk. Poza ligą białoruską na świecie rozgrywki kontynuowane są jedynie w tak egzotycznych państwach jak Nikaragua, Burundi, czy Tadżykistan. WG