Batalia z koronawirusem w tym azjatyckim kraju przyniosła względnie szybko dobre rezultaty. Rozgrywki w najwyższej klasie rozgrywkowej (K-League) wznowiono już 8 maja. Naturalnie bez udziału publiczności. Na osobliwy pomysł, jak zapełnić pustą widownię, wpadli przedstawiciele FC Seul. Przed niedzielnym meczem z Gwangju FC dostarczyli na macierzysty obiekt - jak brzmiała oficjalna wersja - manekiny. Tak się składa, że niemal w komplecie kobiety. Początkowo nikt nie zwrócił uwagi na ten fakt. Potem jednak ktoś zapytał, dlaczego na trybunach trudno dostrzec "mężczyzn". Jak relacjonuje serwis rt.com, w mediach społecznościowych rozpętała się błyskawicznie burza. Zaczęto podejrzewać, że na krzesełkach usadzono "panie" o wątpliwej reputacji. "FC Seul umieścił na trybunach manekiny, podobnie jak w Dynamie Brześć. Istnieje jednak silne przekonanie, że ci "fani" to w rzeczywistości lalki erotyczne, pochodzące od firmy, która takie lalki produkuje. Mam nadzieję, że to nieprawda. Ale jeśli tak, to będzie wielki wstyd" - napisał na Twitterze jeden z kibiców, Jinseong Kim. W trakcie spotkania puszczono z głośników śpiewy kibiców imitujące realny doping. Nie odwróciło to jednak uwagi od "sympatyków", którzy tego dnia zasiedli na trybunach stołecznego obiektu. UKi