We wtorek czeski rząd przedstawił plan złożony z pięciu etapów odchodzenia od ograniczeń wprowadzonych w związku z pandemią koronawirusa. W piątek urzędnicy potwierdzili, że od 20 kwietnia będą mogły wznowić działalność m.in. targowiska z żywnością, zakłady rzemieślnicze, komisy i salony samochodowe, a zawodowi sportowcy mogą wrócić do treningów na zewnątrz. Do wczoraj u naszego południowego sąsiada zanotowano 6,6 tys. zachorowań, a 181 osób zmarło. U nas zachorowało 8,7 tys. osób, a 347 zmarło. W Czechach wyleczono 1227 osób, u nas 981. Warto dodać, że nasi południowi sąsiedzi od początku nosili maseczki. Tak jest i teraz. - Wielu samych robiło je w domu. Kto nie miał, to mógł liczyć na pomoc i życzliwość ze strony innych. Okazało się, że jest wielka solidarność. W większym skupisku przestrzega się tego, żeby zachować odpowiedni dystans i nosić tę maseczkę na twarzy. Tutaj wszystko zależy od samodyscypliny obywateli - mówi nam Bohumil Panik, trener FASTAV Zlin. Jak doświadczony czeski szkoleniowiec, który pracował przecież w kilku naszych klubach (Lech Poznań, Miedź Legnica, Pogoń Szczecin) ocenia powrót do treningów? - Trzeba pamiętać, że będziemy trenować w kilkuosobowych grupach. Dalej mówimy o izolacji, o zachowaniu dystansu dwóch metrów od innych. Dobrze, że chociaż będzie można wrócić do treningów z piłkami, bo to już jest coś. Co innego jednak mecz ligowy... Tutaj, żeby dobrze się przygotować, to trzeba zagrać kilka spotkań sparingowych. Nie wystarczą dwie gry kontrolne, żeby od razu wejść w ligowe granie. Do tego potrzebne jest solidniejsze przygotowanie, seria takich gier sparingowych. Ja mam nadzieję, że zostanie przygotowany odpowiedni model rozgrywek. W takim układzie w trzy tygodnie rozegraliśmy sześć ligowych spotkań, gralibyśmy w systemie środa - sobota czy środa - niedziela - tłumaczy nam doświadczony czeski trener. Michał Zichlarz