Raków Częstochowa uległ 1-2 Sportingowi CP w Lizbonie w 4. kolejce fazy grupowej Ligi Europy. Mistrz Polski praktycznie stracił szanse na wyjście z grupy, została możliwość walki o grę na wiosnę w Lidze Konferencji. W zgodnej opinii obserwatorów wynik Rakowa jest lepszy od gry, ale nie mogło być inaczej - drużyna spod Jasnej Góry od 14. minuty grała w "10" po kontrowersyjnej czerwonej kartce dla obrońcy Bogdana Racovitana. Rumun wyleciał z boiska za faul, dodatkowo rzut karny na bramkę zamienił Pedro Goncalves. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że będą fragmenty, w których będziemy musieli bronić w tym meczu bardzo nisko, ale rzeczywistość przekroczyła nasze oczekiwania, co było oczywiście spowodowane czerwoną kartką. Musieliśmy zamykać przestrzenie i dobrze zarządzać meczem nawet, gdy mieliśmy ochotę wychodzić wyżej - powiedział Dawid Szwarga, trener Rakowa Częstochowa. Pomimo porażki szkoleniowiec mistrza Polski starał się znaleźć pozytywy z meczu na Estadio Jose Alvalade XXI. Portugalski Sporting pokonał Raków Częstochowa 2-1 - Duże brawa dla zawodników, plusem jest to, że Sporting nie strzelił nam bramki z gry, a tylko i aż dwie bramki z rzutów karnych. Trzeba szukać pozytywów, takich jak ofiarność w obronie pola karnego - zapewnił szkoleniowiec Rakowa. Oczywiście nie mogło zabraknąć pytań o zasadność czerwonej kartki dla Racovitana, która w praktyce ustawiła mecz na korzyść Sportingu. Trener Szwarga uchylił się od odpowiedzi, ale mówił o wielkim rozczarowaniu, które poczuł po decyzji sędziego. - Nie będę tego komentował zawodnicy przepychają się, jest wiele takich sytuacji. Za podobne zagranie ręką w meczu w lidze z Widzewem nie dostaliśmy rzutu karnego, dziś "jedenastka" została podyktowana, ale nie chcę o tym mówić, wolę mówić o meczu - podsumował rozczarowany Dawid Szwarga, trener Rakowa Częstochowa. Z Lizbony Maciej Słomiński, INTERIA