Lech Poznań wygrał z Koroną w Kielcach trzy ostatnie mecze na jej stadionie przy ul. Ściegiennego, ostatni raz stracił tu bramkę w lutym 2018 roku. Gdy więc już po kwadransie niedzielnego pojedynku udokumentował swoją świetną grę w tym okresie trafienie, Korona stanęła przed arcytrudnym zadaniem. Bo gdy w tym sezonie Lech strzelał pierwszy bramkę, zawsze wygrywał - i to do zera. Tyle że w Kielcach mecz potoczył się zupełnie inaczej, zaskakująco zmienił się jego obraz. A wystarczył pierwszy celny strzał gospodarzy. Legia nie punktuje, czarne chmury nad Goncalo Feio. Klub już szuka nowego trenera Korona Kielce - Lech Poznań. Świetna seria "Kolejorza" na stadionie przy Sciegiennego. I świetna w Ekstraklasie. Z jednym "ale" Poznaniacy w lidze wygrali pięć ostatnich spotkań, są liderem Ekstraklasy, przez ponad dziewięć godzin nikt nie mógł znaleźć sposobu na pokonanie Bartosza Mrozka. Do Kielc przyjechali jednak z Woli Chorzelowskiej koło Mielca prosto po ogromnej wpadce w Pucharze Polski. Taką była sensacyjna porażka z Resovią 0:1. Trener Niels Frederiksen już nie zamierzał eksperymentować ze składem, wrócili do jedenastki: Mrozek, Pereira, Murawski, Sousa, Hotić czy Ishak. Ale i Korona miała coś do udowodnienia. Po zmianie trenera szło jej nieźle, aż do ostatniej wyprawy do Radomia. Wynik 0:4 w starciu z Radomiakiem musiał kieleckich kibiców mocno zaboleć. I pewnie awans po rzutach karnych w starciu ze Stalą Mielec za dużo w tym temacie nie zmienił. Jakiekolwiek punkty wywalczone w meczu z Lechem musiały smakować bardziej, pozwalały też oddalić się od strefy spadkowej. Znakomity początek Lecha, gol dał gościom spokój. A Korona odpowiedziała przy pierwszej okazji Lech jednak przez 27 minut grał tak, jak na lidera przystało. Efektownie w środku, niewiele robił sobie z prób pressingu Korony, której jedynym pomysłem na ataki były próby wypuszczania Mariusza Fornalczyka w pojedynki sprinterskie z obrońcami gości. Imponowała współpraca Antoniego Kozubala z Afonso Sousą, to ich akcja dała szansę Dino Hoticiowi w 13. minucie meczu. A za moment padł gol, gdy młodzieżowiec z Lecha znów kapitalnie zagrał do Portugalczyka, a ten świetnie dograł do Patrika Wålemarka Szwed wykorzystał nieco spóźnione wyjście z bramki Xaviera Dziekońskiego, Lech objął prowadzenie. Do 27. minuty poznaniacy mieli wszystko pod kontrolą, Korona nie oddała nawet strzału w kierunku ich bramki. A gdy już oddała, to... od razu wyrównała. Passa Mrozka bez przepuszczonego strzału trwała 567 minut, pokonał go Pedro Nuno, który wykorzystał cudowne 30-metrowe podanie od Adriana Dalmau i brak obok siebie Michała Gurgula. A w sytuacji sam na sam pewnie pokonał Mrozka. Po tej stracie Lech nie mógł się pozbierać, Korona przejęła inicjatywę, dwa strzały oddał Fornalczyk. Wynik w pierwszej połowie już się jednak nie zmienił. Ale to był dopiero przedsmak ogromnych emocji po przerwie. Kontrowersyjny rzut karny w Kielcach, Korona na prowadzeniu w meczu z Lechem. I od razu szwedzka odpowiedź "Kolejorza" Druga połowa była bowiem jeszcze lepsza. Pierwszy kwadrans zdecydowanie należał do Korony, podopieczni Jacka Zielińskiego chcieli dobić Lecha tak jak pod koniec maja w Poznaniu, gdy zapewnili sobie utrzymanie w Ekstraklasie. Wtedy też przegrywali 0:1, a wygrali 2:1. I w niedzielę w Kielcach równie to się stało, choć dopiero przy trzeciej próbie. Dwie pierwsze szanse miał Fornalczyk, najpierw po rzucie rożnym, później po wygranym pojedynku z Pereirą. Dwa razy jednak lepszy był Mrozek. Aż w końcu doszło do kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym Lecha, gdy Yoav Hofmeister nie chciał dopuścić do tego, by po rzucie rożnym Dino Hotić mógł wybiec za pole karne i zablokować strzał rywala. Aż w końcu Bośniak z "Kolejorza" odepchnął łokciem rywala, sędzia Piotr Lasyk kazał grać dalej. A później, po długiej analizie VAR, uznał jednak, że to był faul. Pedro Nuno wykorzystał jedenastkę, Korona prowadziła. Lasyk już w pierwszej połowie podjął dwie kontrowersyjne decyzje: nie wyrzucił z boiska Martina Remacle'a po brutalnym wejściu z nogi Sousy i nie podyktował karnego dla gospodarzy za staranowanie Dalmau przez Radosława Murawskiego. Hotić został zdjęty z boiska, zastąpi go Ali Gholizadeh, ale Irańczyk nie miał wielkiego wpływu na to, że po kolejnych kilku minutach to goście znów prowadzili. Hat-trickiem popisał się bowiem Wålemark, najpierw dobił strzał w poprzeczkę Alexa Douglasa po rzucie rożnym, później wykorzystał dośrodkowanie z prawej flanki i walkę w polu karnym Mikaela Ishaka. Takiego obrotu spraw kibice na stadionie w Kielcach się nie spodziewali. I choć do samego końca mecz był bardzo żywy, pełen emocji, to wynik już się nie zmienił. Lech wygrał 3:2, a kibice na pewno się na trybunach i przed ekranami nie nudzili.